O tym, że ma guza, Gardias dowiedziała się dwa lata temu podczas rutynowych badań. Lekarz zalecił obserwację. Ale ostatnio niegroźna zmiana zaczęła jej doskwierać, pojawiło się także plamienie z sutka. Gardias ponownie udała się do lekarza, a kolejne badania wykazały, że guz jest niezłośliwy, ale trzeba go usunąć.
- Takie zmiany mogą się "uzłośliwić" – podkreśliła. Myśli pogodynki cały czas skierowane były w kierunku córki. - Powiedziałam Hani, że mamy kłopot, ale to załatwimy. Że mama będzie musiała pojechać na kilka dni do szpitala i będzie wtedy z tatą– mówiła wzruszona w programie "Kobiecy punkt widzenia” w TVN24. - Dużo myśli było związanych z Hanią, co by było, gdyby było gorzej. I też dla niej muszę zwolnić, muszę mieć dużo siły i energii. Ona jest na początku swojej drogi, w drugiej klasie podstawówki. Uczy się wszystkiego. Ja jej muszę teraz bardzo dużo dać od siebie, więc muszę mieć siłę i zdrowie – podkreśla.
Jak sama mówi - gotowa jest na nawet radykalne kroki. - Zdrowie jest najważniejsze, więc jak się ma do tego jakaś mała blizna. Nawet, gdyby zaistniała sytuacja, że pierś musiałaby być amputowana, to jak to się ma do kolejnych wspólnie spędzonych wakacji z Hanią w zdrowiu i w spokoju? – pytała retorycznie Dorota Gardias.