Dorota Michałowska: Jak reaguje na propozycje matrymonialne I WYWIAD

2019-02-13 11:15

O tej pięknej blondynce marzy niejeden mężczyzna. Dorota Michałowska w Superstacji prowadzi magazyn show-biznesowy „Na tapecie”. Nam opowiedziała, z czym wiąże się praca w programie na żywo i jak reaguje na propozycje matrymonialne.

Dorota Michałowska

i

Autor: Joanna Jałowiec / Fotofigury, Materiały prasowe Dorota Michałowska

– Jak to się stało, że zostałaś dziennikarką?
– To chyba było przeznaczenie... Skończyłam zarządzanie i marketing. Zawsze jednak dobrze czułam się w kierunkach artystycznych. Lubię kreować, lubię, jak się coś dzieje. Nie lubię za to stagnacji. Zaczęło się od modelowania, później bardzo dużo grałam w reklamach telewizyjnych. I pewnego dnia pojawiła się propozycja warsztatów aktorskich u pana Henryka Talara, później u pani Teresy Kotlarczyk. Dostałam stały epizod w serialu „Daleko od noszy”. Ta przygoda trwała dwa lata, a ja wiedziałam już, że praca na planie i z kamerą to coś, co mi się podoba. Zaczęłam szukać swojego miejsca i okazała się nim telewizja.

– Jak do niej trafiłaś?
– Poszłam na casting. Najpierw prowadziłam w ITV program „Odpukać w niemalowane”, w którym rozmawiałam z gwizdami o przesądach. Potem była „Muzyczna strefa” i inne programy, krótka przygoda z TVN Turbo, aż w końcu trafiłam do Superstacji, gdzie prowadzę program „Na tapecie”.

– To program o show-biznesie, a tego nie byłoby bez plotkowania. Lubisz to robić?
– W plotkowaniu akurat najlepsza nie jestem. Ale bardzo lubię show-
-biznes, a w programie raczej omawiamy i komentujemy to, o czym plotkują inni. Robimy to oczywiście bardzo pozytywnie. Nie akceptuję hejtowania. Przecież nawet jeżeli się z kimś nie zgadzamy, możemy o tym powiedzieć w taki sposób, żeby go nie urazić i nie zrobić mu krzywdy. Uważam, że o wszystkim można mówić z klasą.

– Prowadzisz program na żywo. To wymaga dużego skupienia i opanowania...
– Tak. Tu nie ma powtórek, dubli i montażu. Oczywiście z jednej strony jest to stresujące, ale z drugiej – to bardzo ekscytująca praca. Wszystko się dzieje tu, teraz. Zdarza się, że nie każde słowo jest przemyślane, ale dzięki temu zachowujemy się bardzo naturalnie.

– Miewasz jeszcze tremę?
– Tremy może nie, ale adrenalina jest zawsze. Zdarzają się też dni, gdzie jest jej znacznie więcej. Na przykład w dniu tragicznej śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza pół godziny przed wejściem na antenę trzeba było zmienić cały scenariusz programu. Dużo jest też sytuacji, które zaskakują, bo nigdy nie wiemy, czy ktoś się nie spóźni, co powie, co zrobi, jak zareaguje. Zdarzyło mi się kiedyś zakrztusić na antenie i nie mogłam przestać kasłać. Kilka razy ktoś mocno mnie rozbawił. Zdarzają się jakieś wpadki, ale to jest przecież ludzkie i w pewnym sensie na tym też polega urok tej pracy. Poza tym to jest program lifestylowy, więc jego konwencja jest bardziej swobodna.

– Jako śliczna blondynka masz pewnie masę propozycji matrymonialnych. Czy fani mają u ciebie jakiekolwiek szanse?
– Oczywiście takie propozycje się zdarzają, ale ja do nich podchodzę humorystycznie. Mam partnera, mam też cudownego czteroletniego synka, więc tylko w ten sposób mogę je potraktować. Ale wszelkie wyrazy sympatii są naprawdę bardzo miłe.

– Jakie masz pasje?
– Bardzo lubię podróżować. I uwielbiam latać samolotami. Nie przerażają mnie nawet długie loty. Już w drodze na lotnisko czuję ekscytację. Poza tym lubię kino i psychologię. Kocham też zwierzęta. Nieraz angażowałam się w zbiórki na rzecz schroniska dla bezdomnych zwierząt w Milanówku. Bardzo lubię przyrodę i aktywności na świeżym powietrzu, rodzinnie gramy w golfa. Uwielbiam oglądać programy wnętrzarskie i lubię otaczać się pięknymi rzeczami.

– A jakie masz plany na 2019 r.?
– Ja również zadaję gwiazdom to pytanie. Ale sama nie lubię o tym mówić. I jeśli ktoś udziela mi takiej odpowiedzi, doskonale to rozumiem. Zauważyłam, że kiedy o moich planach głośno opowiadam, to nic z nich nie wychodzi, dlatego tym razem o nich pomilczę.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki