- Znana jest pani z dużego dystansu do siebie. Czy tego można się nauczyć, czy trzeba się z tym urodzić?
- Moi rodzice nie mieli do siebie za poważnego stosunku. Często autoironicznie komentowali swój wygląd, swoje postępowanie. Jestem w takiej atmosferze wychowana, po prostu nabyłam to z domu rodzinnego i zawsze to miałam. Myślę, że to jest ogromna umiejętność, to powoduje, że inaczej patrzymy na siebie i innych, łatwiej możemy się z siebie śmiać, wtedy też możemy się pośmiać z innych. Trzeba się tego nauczyć i trzeba przestać się nadymać, być takim strasznie poważnym, tak się nad sobą pochylać. Myślę, że całemu społeczeństwu polskiemu dobrze by zrobiło, gdyby trochę poluzowało kołnierz.
- Nigdy nie starała się pani przypodobać widzom, ani ich kokietować, a jednak okazało się, że właśnie za to widzowie panią pokochali. Czy tej naturalności pani zdaniem brakuje w polskiej telewizji?
- Bardzo. Ja kocham naturalność. Myślę, że stworzenie do telewizji siebie innego, jakąś kreację, to duża trudność. Po pierwsze człowiek musi grać, po drugie, musi pamiętać, kogo grać i utrzymać tę wykreowaną postać. Ludzie lubią osoby naturalne i my też zwracamy uwagę np. na świetnie naturalnie grającego aktora, na człowieka który występuje w telewizji, ale nikogo nie udaje tylko jest sobą i wystawia się na ocenę. Wie, że niektórym się będzie podobał, innym nie, ale nie kombinuje, nie wymyśla, nie jest sztuczny. Ja bym się chyba strasznie zmęczyła, gdybym musiała udawać kogoś, kim nie jestem. Nie jestem inną osobą w telewizji, a inną w domu. Jestem tym samym człowiekiem.
- Czy ten cięty język często ściąga na panię kłopoty?
- Są osoby, którym się to nie podoba. Pracując w telewizji jesteśmy wystawieni na ocenę ludzie i musimy się z tym liczyć, że jednym się podobamy, a innym nie. Należę do osób, które albo ktoś lubi albo nie lubi i szanuję to, bo widz ma prawo wybierać, ale sądzę, że lepiej nie zmieniać się i nie podlizywać się widzom, nie być żadnym. Ja chcę być jakaś. I całe życie byłam jakaś, więc trudno to teraz na starość zmieniać. Czasami słyszę krytyczne uwagi dotyczące swoich zachowań czy opinii. Mamy prawo do dyskusji, byle merytorycznej, a nie obrażającej się nawzajem. Fajnie jest dyskutować na argumenty. Nie trzeba się bać spotykać z innymi opiniami.
- Już w młodości miała pani charakterek. Jako nastolatka ścierała się pani z milicją na warszawskim Barbakanie. Czy od początku miała pani taką buntowniczą naturę?
- Zawsze taka byłam. W moim domu pozwalano mi się buntować. Moi rodzice też nie byli rodzicami standardowymi, którzy wszystkiego się bali. Mieli bardzo wyraźne poglądy, nigdy nie byli w żadnej partii, zdecydowanie potępiali władzę komunistyczną. W takiej atmosferze byłam wychowana. Nie raz dostałam pałką po plecach i musiałam ukrywać przed moją mamą, że mam siniaki, bo wiedziałam, że będzie się o mnie bała. Uczestniczyłam w różnych nielegalnych zgromadzeniach. Bitwy na Barbakanie były częścią tych zgromadzeń, a szrama na nodze, którą mam, to ślad po petardzie, którą wystrzeliła milicja w naszą stronę. To był czas, kiedy na demonstracjach pokazywało się bardzo wyraźnie postawy polityczne, mogło się to źle dla nas skończyć, mogliśmy trafić do więzienia. Myślę, że ta natura nigdy we mnie nie umrze. Zawsze będę walczyć o to, co jest dla niego ważne.
- Czy pani się w ogóle czegoś boi?
- Tak, śmierci i choroby moich bliskich. Śmierć moich bliskich była dla mnie ekstremalnym przeżyciem. Przeżyłam to już niestety kilkukrotnie. To jedyna rzecz, która mnie rusza.
- Odwagi nadal pani nie brakuje. Niedawno przyznała pani, że co prawda nie ma prawa jazdy, ale za to nauczyła się latać samolotem. Skąd ten pomysł?
- Dlatego, że kocham latanie. To jest jedna z moich pasji i niezwykle dla mnie przyjemne doświadczenie. Takie zwycięstwo nad własnym strachem, ale też radość z tego, że mogłam zrobić to, czego nigdy w życiu nie robiłam. I to jest taka nauczka dla wszystkich, którzy mówią: nie mogę, jestem za stara, za młoda, za gruba, za chuda... Nieprawda! Wszystkiego trzeba spróbować, jeżeli tylko życie przynosi taką szansę. Są badania, z których wynika, że ma łożu śmierci najbardziej żałujemy tego, czego nie zrobiliśmy, chociaż czasami mieliśmy takie możliwości, ale nie skorzystaliśmy.
- Co jeszcze się znajduje na pani liście marzeń do spełnienia?
- Bardzo chciałabym pojechać do Ameryki Południowej. To jest cel, którego nigdy nie zrealizowałam. Byłam już w różnych miejscach na świecie, ale tu się nie udało. Marzę o założeniu własnej fundacji. Zbieram na nią środki, żeby w ogóle móc rozpocząć działalność fundacji, o której myślę. Chciałabym zrobić własny dziennikarski kanał na You Tube. Mam jeszcze dużo rzeczy, których nie zrobiłam.
- Zazwyczaj kolejność jest odwrotna. Gwiazdy internetu z czasem przechodzą do telewizji…
- Ale to młodzi. Starsi ludzie, a ja mam 57 lat, raczej boją się internetu, a ja uważam, że to przyszłość. Myślę też, że odchodzenie od klasycznej telewizji, bo powoli odchodzimy od niej w takiej formie jaką znamy, naturalną dorgą, która mnie prowadzi prostą ścieżką jest w przyszłości internet, który jest dla wszystkich, niezależnie od wieku. Daje ogromne możliwości. Żałuję, że internetu nie było wcześniej w moim życiu, w mojej młodości, bo myślę, że jeszcze więcej rzeczy bym zrobiła. I znów – nie boję się czegoś nowego. Lubię, jak coś się dzieje.
Emisja w TV:
Dzień Dobry Wakacje
sobota-niedziela 08.30 TVN
A momenty były?
piątek 23.45 TVN Fabuła