Pani Dorota nie czuje się gwiazdą. Nie cierpi, gdy wpycha się ją do szuflady z napisem celebryta.
- W rozumieniu polskiego celebryctwa celebrytką nie jestem. Bo celebryta to jest osoba, która jest znana z tego, że jest znana. A ja mam nadzieję, że jestem znana z tego, co robię. Kolorowe pisma próbują mnie wepchnąć w ten nurt, ale nie chodzę na otwarcia sklepu itd... Ja pracuję... - mówi nam zdegustowana psycholożka.
Jak każda kobieta, a już na pewno ta z telewizji, podlega wielu ocenom. Głównie z powodu wyglądu. Jak sama przyznaje, nie ma na tyle silnej woli, aby stosować jakieś diety czy też uczęszczać na wycieńczające treningi. Po prostu stara się jeść zdrowo, chodzić na spacery, czasem pojeździć rowerem. Nic na siłę...
- Nie stosuję żadnej diety, mój mąż świetnie gotuje, jak ugotuje więcej, jemy więcej, jak ugotuje dietetycznie, jemy dietetycznie. Dobrze się z tym czuję - zapewnia Zawadzka i dodaje: - Czasem ktoś mówi: Ale nie możesz wyjść na plażę. OK, jak ważyłam 10 kilo mniej, też nie mogłam. 20 kilo mniej też nie mogłam. O zobacz! - słyszałam za plecami. Ja żeby pójść na plażę, jeżdżę za granicę. I nie dlatego, że wstydzę się i mam z tym problem. Proszę zapytać publiczną osobę, ona może być taka chuda i powiedzą: Zobacz, jaka chuda. Kości wystają - tłumaczy nam Superniania.