W zeszłym tygodniu Edyta Górniak poleciała do Nowego Jorku, aby pracować nad najnowszą płytą. Ta podróż jednak nie zakończyła się szczęśliwie. Podczas lotu gwiazda złapała wirusa, którego próbowała zwalczyć antybiotykiem. Lek jednak nie wyleczył Edyty, wręcz przeciwnie - pogorszył jej stan. Gwiazda musiała natychmiast wracać do Polski by położyć się w szpitalu. To były naprawdę traumatyczne przeżycia dla gwiazdy. - Nigdy nie chorowałam za granicą, nigdy nie byłam w sytuacji, że byłam sama, że nie znam leków, lekarzy. Przez to osłabienie organizmu złapałam różne bakterie, być może wirusy i potem przyjęłam lek, który miał mi pomóc, ale mi zaszkodził. - tłumaczyła piosenkarka.
Górniak była tak osłabiona, że nie miała siły aby skontaktować się z ukochanym synkiem Allankiem. Mało tego! Nie była nawet w stanie płakać! Na szczęście polska służba zdrowia stanęła na wysokości zadania i Edyta wraca do dawnej formy. Od wtorku nie musi brać już kroplówek. Zanim jednak wyzdrowiała, musiała złamać jedną ze swoich zasad. - Byłam weganką, ale musiałam zjeść mięso. Żeby wrócić do sił musiałam przyjąć żelazo, jak mi lekarz powiedział. więc musiałam zjeść krówkę. Podziękowałam jej, że się poświęciła dla mojego zdrowia. - tłumaczy Edyta. - Musiałam zjeść trochę mięsa - to było takie... dziwne. Czasami teraz muszę jeść to mięso, ale mam nadzieję, że wrócę do tej swojej normalnej diety warzywno-owocowej. - dodaje gwiazda. Górniak postąpiła wbrew swojej filozofii, ale mamy nadzieję, że rodzina zjedzonej krówki wybaczy ten mały grzeszek.
Zobacz: Śniadania gwiazd. Od jakich przysmaków celebryci zaczynają dzień?