Marta Wierzbicka w programie Azja Express dała poznać się jako jedna z najbardziej emocjonalnych osób. Aktorka zaprezentowała cały wachlarz emocji. Od stoickiego spokoju w zadaniu z wężem, po nieustanne napady płaczu przy najdrobniejszych niepowodzeniach. Po zakończeniu show można z czystym sumieniem przyznać, że medialnie zyskała dużo. W końcu widzowie poznali ją z bardzo prywatnej strony, co dodało jej autentyczności. Niestety przez udział w Azja Express straciła również szansę na ostatnie pożegnanie z bardzo bliską jej osobą. W trakcie pobytu aktorki w Indiach zmarł jej dziadek. W programie Łukasza Jakóbiaka 20m2 Wierzbicka wyznała, że jej rodzina utrzymywała tę informację w tajemnicy do jej powrotu.
- Na początku byłam strasznie zła, ale potem mi przeszło, bo stwierdziłam, że zrobili to dla mojego dobra - oceniła zachowanie bliskich Marta Wierzbicka.
Przed wyjazdem aktorka wiedziała, że stan jej dziadka jest kiepski. Na trzy dni przed rozpoczęciem show chciała zrezygnować.
- Trzy dni przed wyjazdem stwierdziłam, że ja nie jadę. Dostałam ataku paniki, ryku strasznego, że nie chcę jechać do tych Indii, bo mój dziadek bardzo chorował - opisywała ciężkie chwile aktorka.
Jakkolwiek została przekonana przez bliskich, aby wzięła udział w wyprawie do Azji. Jeszcze przed samym wylotem, postanowiła odwiedzić dziadka w szpitalu. Szczęśliwie się złożyło, że zastała go w świetnej formie. To dodatkowo uspokoiło jej uczucia. Niestety w trakcie jej wyjazdu stało się najgorsze.
- W połowie wyjazdu się zorientowałam, że chyba coś jest nie tak w domu. Czułam to z rozmów z mamą raz na jakiś czas i niestety miałam dobre przeczucie. Jak wróciłam, to już nie mogliśmy się pożegnać – opowiedziała w rozmowie z Łukaszem Jakóbiakiem.