Marek Frąckowiak zmarł 6 listopada 2017 roku. Popularny aktor od 2013 roku walczył z rakiem. Po usunięciu guza z kręgosłupa wrócił nawet do pracy. Zdążył m.in. zagrać w filmie "Kamerdyner". Wiosną 2017 roku mężczyzna ponownie trafił do szpitala. Jak powiedziała "Super Expressowi" jego żona, Ewa Złotowska, był niedokrwiony i niezbędna była transfuzja. Stan zdrowia Marka Frąckowiaka od tego czasu się pogarszał.
Frąckowiak przyjmował coraz silniejsze, otumaniające leki i pewnego dnia niespodziewanie osunął się z krzesła na podłogę. Natychmiast trafił do szpitala, a przy jego łóżku czuwała kochająca żona. Około północy wycieńczona Złotowska postanowiła pójść do domu. Miała wrócić rano, jednak wcześniej zadzwonił telefon...
- Przepraszam, czy to mieszkanie pana Marka Frąckowiaka? Rozmawiam z żoną? Pan Frąckowiak umarł" - powiedział pan drewnianym głosem, a ja wykrzyczałam: "Co?!" Usłyszałam: "Niech się pani skupi! Nie zrozumiała pani? Umarł 6.20 rano". Zero empatii. Straszne! Jak zapowiedź, że pociąg odjeżdża o 6.20 rano. Nawet nie zdążyła się z Markiem pożegnać" - wspomina Ewa Złotowska w rozmowie z "Dobrym Tygodniem".