- Wczoraj odbył się pogrzeb mojego taty i dziadka. Chorowali na Covid 19. Dziadek zmarł w czwartek, tata w niedzielę. Nasze państwo jest do walki z tą straszną chorobą zupełnie nieprzygotowane. Tata chorował 3 tygodnie. W tym czasie miał dwie telewizyty i przepisany antybiotyk- napisała Natalia Samojlik, , którą mogliście oglądać w "M jak miłość" czy "Wojennych dziewczynach".
Jak pisze, o pozytywnym wyniku testu wykonanego we wtorek rano dowiedziała się w sobotę. W tym czasie - między wtorkiem a sobotą - odsyłano ją, podając coraz to inne numery telefonów. Radzono czekać na wynik testu.
- Nikt, pomimo moich błagań, nie przyjechał taty zbadać, nie chciano przysłać karetki. Informowano mnie jedynie, że w szpitalach nie ma miejsc. Tata słabł, coraz trudniej oddychał, skarżył się na ból całego ciała. Mogłam mu towarzyszyć stojąc pod balkonem, podając jedzenie i czekając na wynik testu. Tata zmarł w niedzielę. Nie miał chorób współistniejących. Covid naprawdę zabija. Państwo nie działa - ostrzegła.
Jak zaznaczyła, nie chce oceniać pracy lekarzy, którzy są zupełnie bezradni wobec braku jakichkolwiek sensownych procedur. - Ochrona zdrowia nie może działać dobrze, jeśli zupełnie nie działa państwo - podsumowała.
Ojciec Samojlik zostanie pochowany na cmentarzu prawosławnym w Kielcach. Warto dodać, że Natalia związana jest z Mateuszem Michnikowskim, wnukiem słynnego aktora Wiesława Michnikowskiego.