Gliwa zrobiła się na blond z powodu... Hitchcocka

2010-01-31 0:17

Zniknęła z serialu "Na Wspólnej", by pojawić się zupełnie odmieniona. Sylwia Gliwa (32 l.) jest uznawana za jedną z najlepiej ubranych i najatrakcyjniejszych młodych aktorek. Czy zmiana wyglądu przyniosła jej szczęście?

- W moim przypadku sprawdza się powiedzenie, że kobieta zmienną jest. Rude włosy, które wcześniej nosiłam, nigdy mi się nie podobały. Był to wymóg zawodowy związany z serialem "Na Wspólnej". Naprawdę jestem naturalną... brunetką - mówi Sylwia.

Ale to niejedyny powód zmiany jej image'u. - Lubię filmy Hitchcocka, a u niego zawsze grają platynowe blondynki - śmieje się.

Niemniej tą przemianą Sylwia wykazała niemałą odwagę, bo aktorzy uważają, że zmiana wyglądu może złamać karierę.

Patrz też: Gliwa: Jak wódka, to tylko zmrożona

- Teraz czuję się świetnie i nie boję się, że nowy image może źle wpłynąć na moją karierę - stwierdza.

I rzeczywiście, Gliwa - już jako platynowa piękność - zagrała mocną rolę morderczyni w "Ojcu Mateuszu". Było prawie jak u Hitchcocka... A na brak pracy aktorka nie narzeka.

- Mam co robić. Gram w serialu "Pierwsza miłość". Nie planuję powrotu do "Na Wspólnej". Niemniej mój udział w tym serialu nie był czasem straconym, wiele się nauczyłam - podkreśla Sylwia Gliwa.


Jak każda rasowa aktorka wie, że podstawą jej zawodu jest teatr.

- Zniknęłam z ekranu, bo grałam w teatrze - wyjaśnia chwilową nieobecność. - Lubię grać na zmianę - raz film, a raz scena. Nie wszystko naraz. Nie można się spieszyć - mówi. - Gdy kręciłam serial "Ranczo", równocześnie grałam w teatrze w Tarnowie. Nie było mi łatwo jeździć z jednego miejsca do drugiego, znacznie oddalonych od siebie. Poza tym nie czułam się dobrze przygotowana do powierzonych mi ról.

Sylwia Gliwa zachowuje też dystans do dóbr doczesnych. Nie szaleje na punkcie pieniędzy ani wystawnego życia.

- Nie muszę dużo zarabiać - deklaruje. - Nie mam kredytu do spłacenia ani ambicji, żeby jeździć dużą furą. Nie muszę mieć drogich ciuchów, wielkich domów. Oczywiście chciałabym mieszkać na 83 metrach kwadratowych, a nie 38, ale tylko i wyłącznie dla własnego komfortu psychicznego, by poczuć przestrzeń. Czasami sama sobie szyję ubrania lub je przerabiam. Nie mam jazdy na kasę - podkreśla - ale gdybym miała jej dużo, podróżowałabym i zaczęła pisać.

A jakie jeszcze marzenia ma Sylwia Gliwa?

- Chciałabym zagrać w filmie fabularnym. Stworzyć pełnowymiarową postać. Poczuć, jak to jest mieć dużo czasu na budowanie roli.

Trzymamy kciuki! Może niedługo te marzenia się spełnią...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają