- Przede wszystkim mam taki fetysz, że suszę się suszarką. Zwykłą suszarką do włosów. Włączam ją na tryb, który nie parzy, i tak się "suszę" trzy godziny, przewracam z boku na bok i czytam książki. Niesamowicie mnie to relaksuje. To mój rytuał - suszarka i książka - wyznała Margaret w wywiadzie dla "Vivy".
Co ciekawe, suszarka znalazła się w jej wymaganiach koncertowych i reklamowych. Musi się ona znajdować na planie lub za kulisami.
- Mam w kontraktach wpisaną suszarkę jako niezbędny element. To moje jedyne dziwactwo, które zawsze wprawia w zdumienie organizatorów. A ja przed wejściem na scenę, kiedy się stresuję, po prostu się suszę. Zostało mi to z dzieciństwa. Moja mama mnie usypiała przy suszarce. Do dziś jej ciepło i ten charakterystyczny szum bardzo mnie uspokaja. Potrafię obudzić się o szóstej rano, włączyć suszarkę i z powrotem pójść spać - zdradza Margaret.
Spanie z włączoną suszarką do włosów? Czy tylko nam wydaje się to dość niebezpieczne?