- Przez te 20 lat wiele gwiazd zabłysnęło w TVN, a potem przeszło do konkurencji. Czy jest taka gwiazda, której panu brakuje u siebie?
- Nie. Oczywiście, że wiele z nich dalej byłoby fantastycznych w naszej ofercie, ale coś nie zagrało, co sprawiło lekki dysonans i trzeba było się rozstać.
- A jest gwiazda, której nie udało się panu namówić do pracy w TVN?
- Prywatnie bardzo żałuję, że nie udało mi się przetransferować z gruntu radiowego na grunt telewizyjny Briana Scotta.
- A czy dziś jest jakaś gwiazda, którą chciałby pan mieć w swojej stacji?
- Nie. To nie jest tak, że wymyślamy sobie jakieś problemy i szukamy rozwiązań.
- Co się stało z Agnieszką Woźniak-Starak? Prowadzi tylko ten jeden program, "Azja Express". Kiedyś była gwiazdą stacji i mogliśmy ją oglądać w kilku programach jednocześnie.
- "Azja Express" to duży program, jeśli nie najważniejszy w naszej ramówce. Trudno więc ją zajmować czymś innym albo komplikować komunikację z rynkiem. Ludzie mają wiedzieć, że "Azja Express" dzisiaj to jest Agnieszka Woźniak-Starak.
- W nowej ramówce nie zobaczymy Hanny Lis. Dlaczego?
- Jesteśmy ogromną grupą medialną. Za kanały tematyczne odpowiada inna osoba, która jest ze mną w jakiejś konsultacji. Uwielbiam delegować odpowiedzialność i pracę. Więc jeśli nie muszę specjalnie głęboko wchodzić w temat, to oddaję to w ręce Małgosi Łupiny, która świetnie daje sobie radę. W tym temacie to ona ma odpowiedzialność. Ostatnio wszyscy pytają mnie o pozyskanie Makłowicza, to właśnie ona zadecydowała o tym, że Makłowicz jest w naszej stacji.
- Pytam o Hannę Lis, bo jak ostatnio rozmawialiśmy, to wspominał pan, że nie ma chętnych reklamodawców na jej program...
- Często te programy w kanałach tematycznych są bardzo zbliżone z rynkiem komercyjnym, z rynkiem ogłoszeniodawców i reklamodawców. Często, żeby zrobić w kanale tematycznym projekt, musimy wiedzieć, czy są na niego klienci. Mieliśmy na chwilę sponsora do tego programu, dlatego zrobiliśmy ten program. Co będzie dalej? Nie wiem...
- Który program okazał się dla pana zaskoczeniem w tej nowej ramówce?
- Nigdy nie myślałem, że Mateusz Gessler będzie prowadził taki program, w którym nie ma elementów gotowania. Słychać, że dużo przebywał za granicą, ale ma za to ogromne serducho. Myślę, że tym sercem zbudował kompletnie inne relacje z małymi dziećmi. Może w nim samym jest wciąż dużo z dzieciaka i dzięki temu to się uruchomiło. Widzę go w programie po prostu jako rewelacyjnego prowadzącego. Wszyscy postrzegali go tylko jako kucharza.
- Wróćmy do starych formatów. Powiedział pan, że "Big Brother" był wielkim hitem. Może warto przywrócić ten format tak samo jak "Milionerów"?
- Ciągle uważam, że to jest format, którym można się zainteresować. Nadal jest robiony w kilku krajach, tylko inną technologią. Staram się sprawdzać informacje, jak to wygląda na innych rynkach. To byłby rewelacyjny projekt do stawiania nowego kanału. Ma jednak bardzo trudną rzecz do zagospodarowania. Żeby był fantastyczny, to potrzebuje dużo miejsca. Dzisiaj nie da się zmieścić takiego czołgu w ofercie normalnego kanału.
ZOBACZ: Córka Małysza wyrosła na ślicznotkę! Karolina ma już 19 lat
PRZECZYTAJ: Dowbor była ofiarą przemocy domowej. Bił Rudą tak długo...
POLECAMY: Nieuleczalne zaburzenia syna Zamachowskiej. Szczere wyznanie