Aby znaleźć odpowiedzieć na to pytanie, należy się cofnąć do marca 2006 roku. Wówczas to, jak przypomina "Życie na gorąco", zmarł przyjaciel i menedżer artystki Jacek Nowakowski. Jego odejście było ogromnym ciosem dla Bartosiewicz, o której słabej kondycji psychicznej krążyły w kularuach legendy.
- Jacek miał 34 lata. Był nie tylko przyjacielem Edyty, ale w wielu kwestiach załatwiał za nią wszystko. Znał jej kruchość i wiedział, jak chronić przed sytuacjami, które doprowadzały do płaczu. Edyta już wcześniej rzadko pokazywała się na salonach, ale po śmierci Jacka zupełnie zamknęła się w domu - zdradziła znajoma gwiazdy.
Przez ostatnie 3 lata Edyta tylko dwa razy pojawiła się na scenie. Zaśpiewała dla swoich przyjaciół - Tomasza Stańki (67 l.) i Krzysztofa Krawczyka (63 l.). Inne propozycje odrzuca bądź w ogóle na nie nie reaguje.
- Uznała, że świat taki, jaki jest wokół niej, jest dla niej niezrozumiały. Trudno będzie ją przekonać do powrotu - wyznał znajomy artystki.
Czy Edytę da się jeszcze uratować dla szerokiej publiczności? Mało kto w to wierzy. Wygląda bowiem na to, że najmniej tym zainteresowana jest sama Bartosiewicz. Jak wielka to szkoda dla polskiej muzyki, najlepiej świadczą listy przebojów, na których króluje banał i fałszujące wokalistki...