Edyta w "Tańcu z gwiazdami" traktowana jest ze wszelkimi należnymi jej honorami.
- Jako jedyna ma oddzielną garderobę. Reszta tancerzy i gwiazd ma jedną, wspólną. Co więcej, codziennie do jej garderoby dostarcza się świeże bukiety róż oraz kosze świeżych owoców. A pozostałym tancerzom i artystom jedynie wodę do picia - żalą się w kuluarach osoby tańczące w programie.
Poza tym o jej gaży krążą już legendy. Mówi się, że artystka dostaje 60 tys. zł za jeden odcinek.
Wychodzi więc na to, że przechodząc z Polsatu do TVN, Górniak i jej menedżerka Majka Sablewska (30 l.) wynegocjowały całkiem intratny kontrakt. - O tym, co ma zagwarantowane i o innych szczegółach kontraktu nie rozmawiamy. To tajemnica - podkreślają w TVN, a wtóruje im Sablewska.
Może. Ale i tak zawistnicy patrzą na Edytę wilkiem. Nie rozmawiają z nią, przez co biedaczka nawet po tańcu stoi niewidoczna w kącie w tzw. green roomie.
Jednak Edyta może zawsze liczyć na swojego partnera tanecznego Jana Klimenta (36 l.). Wspiera ją i stara się rozbawić jak tylko może.
- Z Edytą tańczy mi się bardzo ciekawie. Jest bardzo utalentowaną osobą. Gdy się do czegoś weźmie, to robi to w stu procentach. A najważniejsze jest to, że jest pracowita i pilna. Nawet na treningi przychodzi wcześniej, żeby się do nich odpowiednio przygotować - zachwalał nam swoją partnerkę.
Jednak miłe słowa Klimenta nie przemawiają do wszystkich. I tak poza bolesną kontuzją kolana Górniak musi zmagać się w "TzG" z zawiścią plotkarzy. Ale jak wiemy, to mocna kobieta, więc da sobie radę.
Za co koledzy z "TzG" nie lubią Edyty
- Jako jedyna ma swoją garderobę
- Codziennie dostaje kwiaty
- Na treningach do dyspozycji ma herbatę i świeże owoce
- Jej kontrakt opiewa ponoć na 60 tysięcy zł za odcinek
- Ma wiernych fanów na widowni