Gdy Justyna Steczkowska podczas koncertu "Solidarni z Ukrainą" poinformowała ze sceny, że swoje wynagrodzenie za występ oddaje na rzecz ukraińskich dzieci, wprawiła wszystkich w osłupienie, bo koncert miał być charytatywny. Okazało się wtedy, że niektórzy artyści pobrali honorarium, a inni, tak jak Edyta Górniak, zagrali za zwrot kosztów, nie zarabiając ani grosza dla siebie. Jednak nikt inny nie chwalił się swoim gestem na scenie.
ZOBACZ: Kłótnia gwiazd po koncercie dla Ukrainy. Steczkowska kontra Urbańska i Górniak
Gdy Edyta Górniak zapewniła w "Super Expressie", że nie zarobiła na koncercie, Jusia zamieściła post, w którym zarzuciła diwie kłamstwo.
"Dziewczyny, jak możecie tak kłamać? Nie potrafię pojąć, dlaczego zachowała się tak Edyta Górniak i Maryla Rodowicz, które zażądały najwyższego honorarium w koncercie »Solidarni z Ukrainą« oraz Natasza Urbańska, która również otrzymała wynagrodzenie za swój występ. Tego nie da się ukryć, bo są to pieniądze związane z instytucją publiczną i wszystko jest w umowach" - napisała w swoim oświadczeniu Steczkowska.
Edyta Górniak jest zawiedziona zachowaniem swojej koleżanki po fachu. W rozmowie z "Super Expressem" zdecydowała po raz ostatni odnieść się do sprawy.
- Nigdy nie zrozumiem, dlaczego Justyna zaatakowała innych artystów w chwili, kiedy wszyscy powinni się jednoczyć. Jedni wykonawcy koncertu wynegocjowali stawkę, którą przekażą dalej, inni z tej stawki zrezygnowali i ten wkład pomocy liczy się dokładnie tak samo. Jednak nikt inny prócz Justyny nie zabiegał o poklask za to. I tylko to nas różni - zauważa Edyta.
W kolejnych oświadczeniach Justyna, wdając się w pyskówki z Edytą, zareklamowała swoją nową płytę i singiel. Nie umknęło to uwadze Górniak.
- Jej ton najpierw agresywny, a potem cyniczny posłużył głównie, jak się potem przyznała, do autopromocji i promocji jej nowej muzyki. To wręcz szokujące - komentuje Edyta. - Sposób, w jaki wykorzystała ogromny smutek i emocje ludzi, z pełną premedytacją wprowadzając opinię publiczną w błąd, jakoby koszty były zyskiem, było bardzo nieetyczne. To nie powinien nigdy być sposób na rywalizację o nagłówki - stwierdza diwa.
NIE PRZEGAP: To nie błąd! Inflacja szaleje, a Justyna Steczkowska ŻĄDA fortuny za płytę
Edyta Górniak jeszcze raz ostatecznie wyjaśnia, że nie wzięła ani grosza za udział w koncercie. A kwota, którą telewizja przeznaczyła, ma pokryć koszty pracy i profesjonalnego przygotowania do wydarzenia.
- Koszt to nie zysk. Koszt to na przykład nagranie muzyki do koncertu lub udział muzyków, realizator dźwięku, światła, hotele, koordynacja prób, makijaż, kreacje, kierowcy, stylizacja włosów, w tym na przykład konkretnym wypadku trasa 1.000 km. - po 500 w każdą stronę. Każde przygotowanie do wystąpienia publicznego to praca wielu ludzi, których nie widać. Nie tylko solisty, który stoi na środku sceny. Justyna to wie i z pełną premedytacją wprowadziła ludzi w błąd - wyjaśnia Edyta.
Jak zaznacza Edyta Górniak, jej ekipa postanowiła przekazać część wynagrodzenia na rzecz Ukrainy.
- Każda z osób z mojej ekipy przekaże cześć wynagrodzenia za pracę przy tym projekcie, wiem to od wszystkich. Nikt natomiast jeszcze żadnych pieniędzy z samego koncertu nie mógł przekazać, gdyż telewizja reguluje finanse dopiero 30 dni po wykonaniu projektu - tłumaczy nam Górniak.
Niestety, wywołana afera odwróciła uwagę od najważniejszego - podczas koncertu Telewizji Polskiej i Caritasowi udało się zebrać ponad 3 mln złotych na pomoc pogrążonej w wojnie Ukrainie. A to niewątpliwy sukces.