Wypadek Allanka na placu zabaw ma bardzo poważne konsekwencje. Pierwsza pooperacyjna kontrola, która odbyła się w zeszłym tygodniu, nie zadowoliła lekarzy. Kiedy z ręki Allana zszedł obrzęk, okazało się, że jedna ze złamanych kości nie była dokładnie przyłapana specjalnymi implantami. Dlatego też Darek Krupa podjął decyzję o przeniesieniu syna do prywatnego centrum medycznego specjalizującego się w urazach kończyn. Już w poniedziałek o godzinie 16 Allan po raz drugi trafił pod nóż.
Skomplikowana operacja pociągnęła za sobą ogromne wydatki. Sam zabieg z wykorzystaniem implantów (Allan ma wszczepione 4 druty, które zespalają pogruchotane kości) to koszt w granicach 30 tys. zł. Do tego za konsultacje lekarskie, badania USG, prześwietlenia i spędzenie kilku nocy na oddziale trzeba zapłacić 5 tys. zł.
Ale pieniądze nie mają znaczenia dla kochających rodziców. Dla Edyty i jej byłego męża najważniejsze jest to, by ich syn nie cierpiał i jak najszybciej był zdrowy.
Poniedziałkowe popołudnie oboje rodzice spędzili na bloku pooperacyjnym, a po operacji całą noc czuwali przy łóżku syna. We wtorek, po badaniach, Allanek wyszedł ze szpitala.
Jak dowiedział się "Super Express", lekarze są dobrej myśli. Operacja chłopca przebiegła niemal książkowo. Udało się uratować nerw uszkodzony w wypadku oraz ponownie połączyć połamane kości. Na razie Allanek trafił pod opiekę ojca. Edyta i Darek podjęli wspólnie decyzję, że do końca tygodnia ich syn będzie dochodził do siebie pod opieką taty, potem obowiązki przejmie mama.
Allan będzie nosił gips przez miesiąc. Później czeka go wyjęcie drutów scalających połamane kości i żmudna rehabilitacja.