Jak wiadomo, wśród przyszłych mężatek krąży przesąd o tym, że podczas ceremonii panna młoda musi na sobie mieć coś pożyczonego, coś niebieskiego i coś starego. Wówczas będzie się jej wiodło w małżeństwie. Niestety, Edyta zapomniała o pożyczeniu jakiegoś drobiazgu, mimo że wiedziała, jak taki niewinny przesąd pomógł jej na początkach kariery w 1989 roku.
- Poszło mi dobrze, bo miałam wszystkie rzeczy pożyczone. Tak jak na ślub się pożycza - tłumaczy gwiazda i dodaje ze smutkiem: - A ja nie pożyczyłam... - nawiązała do swojego życia prywatnego.
Jak widać, w przypadku kariery pani Edyty sprawdziło się to w stu procentach, niestety - w życiu również w stu procentach się zemściło.