Treliński jak niemal każdy facet, idzie do sklepu tylko wtedy, gdy już nie ma co na siebie włożyć. I nigdy nie towarzyszy ukochanej Edycie w poszukiwaniach nowych bluzeczek, spódniczek, a tym bardziej pantofelków. Po prostu boi się centrów handlowych jak diabeł święconej wody.
A i Herbuś wie, czym grożą zakupy z niecierpliwym partnerem. Nie chce słuchać jego marudzenia, pytań, po co jej nowa para butów oraz wytykania, że jej sukienki nie mieszczą się już w jego szafie.
Nic dziwnego, że piękną tancerkę spotkaliśmy na zakupach w warszawskich Złotych Tarasach w towarzystwie... psa. Biały szczeniaczek cichutko leżał w dużej torbie. Zakupy wcale, a wcale go nie nudziły. Obserwował ludzi, merdał ogonkiem, czasami zapadał w drzemkę. Dzielnie znosił przymierzanie kolejnej pary szpileczek na niebotycznych obcasach.
A i Edyta była szczęśliwa. Bez pośpiechu i nerwów dobierała odpowiednie pantofelki.