- Program „World of Dance” będzie nowością jesiennej ramówki Polsatu. Co zobaczymy w tym programie?
- Przede wszystkim zobaczymy mnóstwo dobrego tańca. Scena „World of dance” jest przeznaczona tylko dla profesjonalistów. Będziemy mogli podziwiać tancerzy specjalizujących się w różnych stylach tanecznych, będą taneczne pojedynki i mnóstwo towarzyszących im emocji.
- Jaką będzie Pani jurorką?
- Będę jurorem wspierającym taniec i pracowitość. Będę szukać talentu, umiejętności na najwyższym poziomie i prawdziwych emocji, które będą nas wszystkich poruszać.
- W „Tańcu z Gwiazdami” to pani była oceniana na parkiecie przez jurorów. Czy tamte doświadczenia okazały się dla pani przydatne w nowej roli?
- Łatwiej będzie mi zrozumieć uczestników, ich emocje, intencje i determinację. To oni są najważniejsi. Chciałabym, aby każdy, kto zatańczy dla nas w programie poczuł się doceniony za to, co udało mu się już wypracować, ale też mógł usłyszeć wskazówkę na kolejny etap pracy.
- Osiągnęła pani w tańcu mistrzowską klasę S, razem z Marcinem Mroczkiem zajęła pierwsze miejsce w Konkursie Tańca Eurowizji, tańczyła na scenie Opery Narodowej. Co pani czuje kiedy patrzy pani wstecz na wszystko, co dotąd osiągnęła?
- Czuję dużo radości. Nie tylko z sukcesów i zrealizowanych celów. Czuję satysfakcję i wdzięczność, wynikającą z różnych etapów mojej drogi rozwoju. Z uczciwej pracy i wierności pasji. Kiedy słyszę, że moje doświadczenia i postawa są też inspiracją dla innych, wzruszam się... ostatnio często mi się to zdarza.
- Tańczy pani od dziecka. Jak wyglądała pani droga do sukcesu?
- Wie Pani, tak sobie przypominam, że kiedy jest się 9-latką, która podejmuje samodzielnie decyzję, że będzie w życiu tańczyć, to ona nie pyta, już ile trzeba trenować. Wtedy ta pasja dominuje nad wszystkimi innymi zajęciami. Najpierw są to dwa razy w tygodniu, potem dochodzą kolejne dwa, a potem już dzień bez tańca się nie zdarza. Pamiętam miliardy pracowitych godzin na sali w Kielcach, pamiętam obozy, na których trenowaliśmy po 8 godzin dziennie. Pamiętam obtarte stopy do krwi, bolący kręgosłup i „strzelające” kolana. Zarabianie pieniędzy w sylwestra, z pokazami na czterech, czasem pięciu balach w ciągu nocy. Potem w ferie były najlepsze szkolenia i warto było mieć na to fundusze. Uczenie po godzinach dzieciaki z młodszych grup tanecznych, by za zarobione pieniądze kupić nowe buty do tańca. Ale to wszystko było radością i ciągłym oczekiwaniem na kolejne etapy, kolejne szkolenia, taneczne klasy, mistrzostwa...
- Podkreśla pani, że taniec jest jej największą pasją. Co taniec pani daje?
- Wolność, energię, wdzięk, ekscytację. Tożsamość.
- Ostatnio możemy panią także oglądać w serialu „Pierwsza miłość” w roli Sylwii Koneckiej. Jak się pani odnajduje w roli femme fatale?
- Różnie się odnajduję. Kiedy jestem na planie, podchodzę do pracy bardzo profesjonalnie. Realizuję przede wszystkim wizję scenarzystów, chodź dużo dodaję też od siebie. Zależy mi na tym, by Sylwia była wyrazista i oryginalna. Używam własnej kreatywności, by „pokolorować” jej osobowość i spowodować, by widzowie mieli szansę zrozumieć jej motywy postępowania. Nawet jeśli jest ono czasem kontrowersyjne. Te mniej wdzięczne momenty, to te, kiedy widzowie mylą mnie z postacią, którą gram. Przyznam, że to mnie nadal zaskakuje.
- Co czeka pani bohaterkę po wakacjach?
Po wakacjach Sylwia stanie się może trochę łagodniejsza, trochę mniej „walcząca”, ale nadal będzie odważnie sięgać po to, na czym jej zależy.
- Wiele marzeń już Pani spełniła. Jakie jest teraz Pani największe marzenie?
- Dobra rola w dobrym filmie.