Wojciech Florek był nie tylko operatorem kamery – był twórcą obrazu, który potrafił uchwycić emocje tam, gdzie inni widzieli tylko techniczną pracę. Jego ujęcia nadawały reportażom głębi, a transmisjom – dramaturgii. Współpracownicy wspominają go jako człowieka skromnego, oddanego, o niezwykłej wrażliwości wizualnej. Zawsze z kamerą na ramieniu, ale nigdy w centrum uwagi – Wojciech pozostawał w cieniu, pozwalając błyszczeć innym.
Wojciech Florek nie żyje. Tak wspominają go koledzy z TVN
Pracował przy niezliczonych wydaniach „Faktów”, dokumentował wydarzenia polityczne, katastrofy, wzruszające historie ludzkie. Był wszędzie tam, gdzie działo się coś ważnego – i zawsze na czas. Jego profesjonalizm budził podziw nawet w najtrudniejszych warunkach pracy – od zatłoczonych ulic po strefy katastrof.
Wiadomość o jego śmierci poruszyła wielu kolegów z redakcji, dziennikarzy oraz widzów. W wewnętrznych wspomnieniach dominują słowa uznania dla jego zaangażowania, rzetelności i ciepła, którym obdarzał innych. Choć rzadko stawał przed kamerą, dla wielu był jej sercem – tym, który nadawał obrazowi duszę.
Gdzie trzeba było wykazać się odwagą czy determinacją, żeby gdzieś dotrzeć, to Wojtek zawsze sobie z tym dawał świetnie radę. Gdy była powódź, z poświęceniem wchodził w woderach do wody. Gdy rynek europejski otworzył się dla Polaków, zjeździliśmy razem całe Niemcy wzdłuż i wszerz. Miał niesamowitą wytrzymałość. Wojtek naprawdę współtworzył te materiały. Podpowiadał, dzielił się sugestiami i cennymi wskazówkami. A przy tym był bardzo dokładny.
- wspomina kolegę reporterka Renata Kijowska w materiale opublikowanym w serwisie tvn24.pl.
Prywatnie był pasjonatem gór i fotografii. W wolnych chwilach uciekał z miasta, szukając ciszy i przestrzeni, którą później uwieczniał na zdjęciach – równie pięknych jak kadry, które tworzył dla telewizji. Pozostawił żonę i dwójkę dzieci.
Pogrzeb Wojciecha Florka odbędzie się w czwartek, 24 kwietnia w Tarnowie -Rzędzinie.