Eleni: Chcę dotrzeć do waszych serc

2010-11-29 15:00

Eleni śpiewa od dziecka, dzieląc się z ludźmi swoim talentem, pasją, wszystkim, co najważniejsze. Ma anielski, kojący głos i wielkie serce. Czytelnikom "Seniora" mówi o tym, czym jest dla niej muzyka i radzi, żeby nie zamykać się w czterech ścianach, ale być otwartym na innych

- Trudno uwierzyć, że zajęcie się muzyką to był przypadek.

- Z muzyką, śpiewem miałam do czynienia od najmłodszych lat. Pochodzę z bardzo muzykalnej rodziny, w której była tradycja wspólnego śpiewania, nie tylko przy okazji np. imienin czy innych uroczystości. Okazją do śpiewu było zwykłe spotkanie przy stole. W szkole podstawowej należałam do różnych zespołów. Rodzina cieszyła się, że podchwyciłam grecką tradycję śpiewu. W 1975 roku zaczęłam śpiewać zawodowo w zespole Prometeusz wykonującym tradycyjne pieśni greckie, szczególnie bliskie mojemu sercu. W Prometeuszu śpiewało wiele osób i mój głos nie był w nim jakoś szczególnie eksponowany. Niemniej jednak właściwie przez przypadek, tak zaczęło się profesjonalne śpiewanie na scenie, które później przekształciło się w karierę solową. Dzisiaj nadal nagrywam płyty, koncertuję w Polsce i za granicą. To bardzo miłe, kiedy ludzie znają słowa piosenek i śpiewają je razem ze mną. Wtedy człowiek ma poczucie, że dotarł do ludzkich serc i przekazał im trochę radości. Kiedy stoję na scenie, a ludzie tak żywo reagują, widzę, że to nasze wspólne przeżycie.

- Jest pani zaangażowana osobiście w tworzenie piosenek, które pani śpiewa?

- Od lat współpracuję z tymi samymi muzykami czy autorami tekstów, jak np. Leszek Konopiński. Przyjaźnimy się, więc jeśli jakiś fragment tekstu mi nie odpowiada, mogę poprosić autora, żeby go zmienił. Ale najważ-niejsze jest to, że on wie, jaką mam osobowość i stara się pisać to, co sama chciałabym powiedzieć ludziom. Fragment jednej z piosenek: "do śmiechu i do łez tak samo blisko jest każdego dnia, a serce wciąż nadzieję ma", może być wręcz moim życiowym mottem. Nigdy nie można tracić nadziei i trzeba być bardzo otwartym na innych ludzi, bez względu na wiek. Starsi ludzie, którzy mają do przekazania wiele cennych doświadczeń, nie powinni zamykać się w czterech ścianach. Trzeba wyjść z domu, uczestniczyć w spotkaniach. Bo ważna jest sama obecność drugiego człowieka.

- Czy ma pani jakieś sposoby na zachowanie formy koniecznej do występów? Może to grecka dieta?

- Najlepsza dieta polega na tym, żeby nie jeść za dużo. Trzeba po prostu zachować umiar, a ostatni posiłek jeść najpóźniej o 19. Ważny też jest ruch. Nie korzystam z siłowni, ale te ćwiczenia można zastąpić czymś innym. Mam dużego psa, Buzukiego, z którym chodzę na długie spacery. Bardzo lubię domowe zajęcia, nawet sprzątanie. Bycie ze sobą, z dobrą książką. Przepadam za pracą w ogrodzie. Zajmowanie się kwiatami i iglakami działa na mnie kojąco i pozwala zregenerować siły. Lubię też gotować. Moja mama bardzo dobrze gotowała. Najpierw wyłącznie tradycyjne potrawy greckie, potem również polskie. W moim rodzinnym domu kuchnia była bardzo różnorodna.

- Jakie polskie potrawy najbardziej pani smakują?

- Jestem miłośniczką kuchni jarskiej, dlatego lubię najróżniejsze pierogi, a najbardziej pierogi z serem lub owocami. Smakują mi też naleśniki i placki ziemniaczane, bigos, gołąbki. A z rzeczy mniej jarskich... za tradycyjnym polskim schabowym po prostu przepadam!

- Poświęca pani wiele czasu na spotkania z ludźmi...

- Wsparcie duchowe, polegające na pobyciu z osobami potrzebującymi, śpiewaniu dla nich, jest bardzo potrzebne. Są ludzie, którzy z różnych powodów nie mogą być obecni na moich koncertach. Dlatego to ja przychodzę do nich, do domów pomocy społecznej, domów seniora. Miło spędzamy razem czas. Myślę, że pomagamy sobie w ten sposób wzajemnie. Najważniejsze jest dla mnie to, że wiele osób ceni moją pracę. Czuję się im potrzebna, a robię to wyłącznie z potrzeby serca.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają