Gwiazda disco polo ma dwóch synów, jeden jest strażakiem, a drugi żołnierzem. Elwira zawsze obawiała się, że kiedyś nadejdzie moment, że Filip, który wybrał służbę dla narodu znajdzie się w niebezpieczeństwie. Ten moment właśnie nadszedł, bo młodzieniec strzeże naszych granic od strony Białorusi. - Kiedy jechałam na przysięgę syna miałam motyle w brzuchu. Zastanawiałam się wtedy jaka będzie jego przyszłość, gdzie będzie pracował i czy przyjdzie mu pracować w ekstremalnych warunkach. Nie wiem, czy to, co dzieje się teraz można nazwać czarnym scenariuszem, który właśnie się wypełnił, bo stoi na granicy polsko-białoruskiej na pierwszej linii. Pełni służbę bardzo dzielnie, z czego jestem bardzo dumna. Czasami mi opowiada co tam się dzieje. Na początku bardzo łaknęłam tych informacji. W tej chwili już trochę mniej. Wolę spać troszkę spokojniej, bo tam naprawdę jest niebezpiecznie - mówi nam Elwira Mejk. Syn artystki wyjeżdża na kilkudniową służbę, a potem wraca na kilka dni do domu i znowu wyjeżdża.
- Mój Filip stacjonuje na granicy. Żołnierze stoją i w dzień i w nocy. W takich warunkach pogodowych, jakie panują obecnie, nie jest to przyjemne, bo już temperatury są minusowe. Dumna jestem z tego, że dzielnie pełni tę służbę, zresztą tak samo jak tysiące jego kolegów i koleżanek ze służb mundurowych - zauważa piosenkarka.
Zapytaliśmy Elwirę, czy ma jakiś sposób, żeby nie myśleć o tym, że jej syn jest w niebezpieczeństwie. - Nie da się o tym nie myśleć. Moje serce cały czas jest z synem - powiedziała wzruszona gwiazda. Niestety syn nie przyjedzie na święta do rodzinnego Morąga. - Nie będzie z nami Filipa, ale będziemy z nim myślami - dodała płacząc.
Więcej w materiale wideo!