Elżbieta Zającówna jako młoda aktorka zagrała w filmie Juliusza Machulskiego "Vabank". Była nie tylko utalentowana, ale też piękna! Nic dziwnego, że mężczyźni tracili dla niej głowę. Pełną werwy 23-latką zauroczył się także Krzysztof Jaroszyński, choć przecież nawet jeszcze nie poznał jej osobiście. To, jak się okazało, miało nastąpić już wkrótce. Niestety, nie do końca tak, jak mógł wymarzyć sobie Krzysztof. Atmosfera podobno nie była zbyt przyjazna.
O co poszło? Zającówna miała zagrać w sztuce pisanej przez Jaroszyńskiego dla Teatru Syrena. Reżyser wybrał ją do konkretnej roli. Według autora sztuki zachwycająca artystka nie nadawała się do niej ze względu na wiek. Aktorka miała się obrazić, a Jaroszyński usiłował ją przebłagać.
Łatwo nie było, ale udało się. Jednak od braku urazy do związku daleka droga. Na szczęście przyszłych małżonków wiele łączyło pod względem zawodowym. I tak to się zaczęło.
Oboje zawodowo zajmujemy się żartem. I chyba właśnie optymizm tak nas do siebie przyciągnął. A oprócz poczucia humoru nie bez znaczenia był mój łagodny charakter – zdradziła w Zającówna w rozmowie z "Super Expressem".
Zobacz także: Elżbieta Zającówna nie żyje. Była nieuleczalnie chora. Gdy poznała diagnozę, musiała podjąć decyzję
Elżbieta Zającówna wyszła za mąż, urodziła córkę
Na początku lat 90. zakochani doszli do wniosku, że czas na ślub. Wkrótce ich mała rodzina powiększyła się o ukochaną córkę Gabrysię. Aktorka zawodowo pracowała nieco mniej niż do tej pory - opiekowała się dzieckiem i zajmowała się domem, co już samo w sobie było pracą na pełen etat.
Jako osoba o silnym charakterze niczego ze mną nie uzgadnia. Wydaje polecenia i natychmiast je wykonuje. Kiedy na przykład trzeba zawiesić karnisz, natychmiast sięga po wiertarkę. Nie daje mi żadnych szans, bym udowodnił, że doskonale umiem radzić sobie z tego typu zajęciami. Ela w domu jest prawdziwym szefem - opowiadał Jaroszyński "Super Expressowi".
Życiowe rewolucje odbiły się na związku pary. Niestety wcale nie zmieniły go na lepsze, doszło do poważnego kryzysu, z którym jednak udało im się poradzić. Wymagało to sporego zaangażowania obu stron.
Kiedy urodziła się Gabrysia, Krzysztof poczuł się odtrącony. Na chwilę zapomnieliśmy, że się kochamy. Szybko jednak doszliśmy do wniosku, że musimy ratować nasz związek. Postanowiliśmy poświęcać sobie więcej uwagi, zrezygnowaliśmy z niektórych zawodowych planów, tych, które wymagały od nas ciągłych wyjazdów. Założyliśmy firmę, by pracować na miejscu, w Warszawie - opowiadała Zającówna.
Ta firma to działalność producencka nazwana na cześć córki - "Gabi".
Zobacz także: Elżbieta Zającówna przez chorobę zniknęła z ekranów. To była jej ostatnia rola
Kryzys za kryzysem
Choć Zającówna i Jaroszyński nie byli zbyt wylewni i nie dzielili się szczegółami życia prywatnego, lata temu plotkowano o kryzysach w ich związku. Ten, o którym wspominała Zającówna, miał nie być ostatnim. Mówiono nawet o zdradzie! Ostatecznie jednak małżonkowie byli razem aż do końca. Ich relację miał scementować groźny wypadek, któremu uległ mąż gwiazdy.
Zobacz także: Miliony Polaków zachwycało się pięknymi aktorkami. Tak po 25 latach wyglądają gwiazdy serialu "Matki, żony i kochanki"
Kim jest Krzysztof Jaroszyński?
Krzysztof Jaroszyński ma 71 lat. Jest reżyserem, scenarzystą, producentem telewizyjnym, a także satyrykiem.
Mam za sobą dość długą przeszłość kabaretową. I już się w swoim życiu na scenie nastałem. Za brawami też specjalnie nie tęsknię. Teraz wolę pisać, niż występować. Nie przeszkadza mi to, że jestem w drugim rzędzie - tłumaczył w "Dzienniku Bałtyckim".
Zobacz także: Nie żyje Elżbieta Zającówna. Aktorka zmarła po długiej chorobie. Miała 66 lat
Zobacz więcej zdjęć. Elżbieta Zającówna i Krzysztof Jaroszyński byli razem niemal przez 40 lat!