Elżbieta Zającówna: Ze szkoły aktorskiej prosto na plan kultowego filmu
We wtorek, 29 października, Związek Artystów Scen Polskich przekazał smutną wiadomość o śmierci Elżbiety Zającówny. W latach 90. należała do grona najpopularniejszych polskich aktorek. Ogromną sympatię widzów zapewniła jej rola w kultowym serialu "Matki, żony i kochanki". Jednak już wcześniej miała na swoim koncie role, którymi na zawsze zapisała się w historii polskiej kinematografii. Na dużym ekranie zadebiutowała w legendarnym "Vabank". Na plan filmu trafiła prosto z korytarza krakowskiej PWST.
W tamtych czasach nie było castingów. Producenci filmu wyłowili mnie na korytarzu szkoły i tak trafiłam do "Vabanku" - wspominała w rozmowie z portalem Onet Kobieta.
Młoda Elżbieta Zającówna zrobiła ogromne wrażenie nie tylko na widzach, ale również na całym środowisku filmowym. Dwa lata po premierze filmu Juliusza Machulskiego, zagrała strażniczkę w "Seksmisji". Od tej pory jej kariera była nieustannym pasmem sukcesów. Cieszyła się opinią profesjonalnej aktorki i wielkiej optymistki o ogromnym sercu.
Zobacz również: Elżbieta Zającówna nie żyje. Była nieuleczalnie chora
Elżbieta Zającówna: Zmagała się z poważną chorobą
W 2009 roku niespodziewanie zniknęła z ekranów. Rok później objęła stanowisko wiceprezeski fundacji telewizji Polsat. Prywatnie sama zmagała się z poważną chorobą. Elżbieta Zającówna cierpiała na chorobę von Willebranda, która powoduje zaburzenia krzepliwości krwi i długotrwałe krwawienia. Gdy jej stan się pogorszył, zdecydowała się zrezygnować z aktorstwa.
Kiedy poważnie zachorowałam, zrozumiałam, co jest w życiu najważniejsze. Zmieniło się moje podejście do zawodu. Powiedziałam sobie, że nie będę umierać na scenie - mówiła wywiadzie dla "Vivy!".
Elżbieta Zającówna razem z córką otworzyły firmę producencką i nie tęskniła za show-biznesem. W 2017 roku zagrała epizod w "Na dobre i na złe", a trzy lata później pojawiła się w produkcji "Mały zgon". Były to niewielkie role. Ostatni raz na ekranie wystąpiła w filmie "Szczęścia chodzą parami". Jej męża zagrał z kolei Piotr Machalica, dla którego również była to ostatnia rola. W rozmowie z "Super Expressem" Zającówna wspominała pracę z kolegą.
Wygląda na to, że ostatnie dni zdjęciowe za jego życia spędziliśmy razem. Z Piotrem pracowało się fantastycznie. Znamy się od szkoły teatralnej, co prawda on kończył ją w Warszawie, ja w Krakowie, ale nasze drogi jakoś się krzyżowały. Graliśmy kilka razy małżeństwo i parę narzeczeńską w Teatrze Telewizji. (...) On był superfajny. Przez gardło Piotra nie przechodziły brzydkie wyrazy ani złe słowa o żadnym z ludzi. Był pozbawiony złości i zawiści. To przykry czas, że odchodzą ludzie, z którymi było się blisko - wspominała Zającówna.
Zobacz również: Pogrzeb Janusza Olejniczaka bez trumny. Wśród żałobników Jolanta Kwaśniewska, Daniel Olbrychski i Monika Olejnik
Nie żyje Elżbieta Zającówna