Elżbieta Zapendowska (64 l.) udzielała lekcji śpiewu m. in.: Dodzie (27 l.), Edycie Górniak (39 l.), Maryli Rodowicz, Nataszy Urbańskiej (34 l.) i Ryszardowi Rynkowskiemu (60 l.). Potem stała się etatową jurorką. Oceniała uczestników "Idola" i "Jak Oni śpiewają". Teraz zasiada w jury widowiska "Tylko muzyka. Must be the music".
- Czy po tylu latach praca jurora nie jest już dla pani nużąca?
- Siedzę w jury całe życie. Oczywiście widzowie znają mnie z programów telewizyjnych, ale ja biorę także udział w konkursach, na których nie ma kamer. Tylko w tym roku, a mamy dopiero marzec, przesłuchałam już kilkaset osób. Ale każdy program, festiwal czy przegląd piosenki jest inny. Jeżeli szukamy gwiazdy estrady, to patrzy się na co innego niż na przeglądzie piosenki poetyckiej. Niedługo będę na festiwalu piosenki aktorskiej. Tam też też będziemy patrzeć na zupełnie inne rzeczy. Mogę więc śmiało stwierdzić, że nie jest to nudna robota.
Przeczytaj koniecznie: Zapendowska: Jestem łagodna jak baranek WYWIAD
- Jak ocenia pani uczestników programu "Tylko muzyka. Must be the music"?
- Najgorszy był pierwszy casting. Wiadomo, jak to jest w takich programach. Wszyscy się poznają i każdy próbuje wyłapać tych najlepszych. Nie mieliśmy punktu odniesienia, nie wiedzieliśmy, kto się pojawi. Moim zdaniem przepuściliśmy za dużo osób, które śpiewały przyzwoicie, ale były nijakie.
- Czy w programie pojawiły się osoby, które mogą w przyszłości zaistnieć na polskiej scenie muzycznej?
- Oczywiście. Wiadomo, że pojawiali się tacy, którzy chcieli się tylko pokazać i nic nie umieli. Byli też tacy, którzy uważali, że potrafią śpiewać. Na szczęście widzieliśmy wiele osobowości, które mają duże szanse na zaistnienie. Jednak do finału jeszcze daleko.