Za kilka miesięcy skończy 94 lata, jednak nie traci poczucia humoru. Jak przystało na prawdziwego twardziela, o swoim zdrowiu opowiada, żartując. - Systematycznie i planowo się starzeję. Z tym że teraz jeszcze bardziej - śmieje się Emil Karewicz. Na co dzień jednak nie jest mu do śmiechu. Aktor zmaga się z poważną chorobą - zespołem Meniere'a.
- Niestety, mam zawroty głowy i to jest nieodwracalne, bo cierpię na ten zespół od jakichś pięciu lat. To się nie rozwija, ale jest bardzo uciążliwe. To się utrzymuje na pewnym poziomie, przez co nie mogę chodzić - opowiada "Super Expressowi" pan Emil i dodaje: - To schorzenie jest bardzo kłopotliwe i niebezpieczne. Można się przewrócić, uderzyć. Problemy są. Ale pomaga mi córka, mieszkam z nią...
Aby uniknąć niebezpiecznych sytuacji, aktor, jeśli już wstaje, stale podpiera się laską. Gdy traci równowagę, ona może uchronić go przed upadkiem. Woli jednak nie ryzykować. Dlatego Karewicz bardzo rzadko wychodzi z domu. W swoich czterech kątach nauczył się na nowo funkcjonować. Jeszcze do niedawna spędzone w domu dni poświęcał na malowanie pięknych obrazów. Dziś jest inaczej. - Już nie maluję. A jak wygląda mój dzień, co robię? Nic nie robię. Czytam książki, oglądam seriale i programy historyczne - wyznaje aktor.