Pierwszy półfinał rozpoczął się od występu ubiegłorocznej zwyciężczyni, Netty, która zaprezentowała widzom oryginalny taniec i nową fryzurę. Potem przyszedł czas na przedstawienie zasad. Najważniejsza to ta, że do sobotniego finału mogła przejść jedynie dziesiątka reprezentantów.
Tuż przed polskim zespołem Tulia wystąpili reprezentanci Finlandii. uznawani za jednych z faworytów pierwszego półfinału. Kilkukrotnie w historii Eurowizji okazywało się jednak, że przepisem na sukces jest oryginalność, a nie przewidywalność, więc dziewczyny z Tulii mogą mieć spore szanse wśród publiczności.
ZOBACZ TEŻ: EUROWIZJA 2019: Polska już po występie! Tulia wystąpi w finale?
Ciekawie wypadł zespół Lake Malawi z Czech. Okazuje się, że grupa ma wiele związków z Polską: Mikołaj Trybulec, producent muzyczny, który nad Wisłą współpracował m.in. z Natalią Kukulską czy Piotrem Cugowskim, współtworzył eurowizyjną piosenkę Czechów.
Prawdziwy szał wśród publiczności wywołała reprezentantka Australii, Kate Miller-Heidke, która na scenie zaprezentowała wszystko: oryginalną kreację, niesamowite warunki głosowe i akrobacje na kiju.
ZOBACZ: Eurowizja: Kate Miller-Heidke będzie LATAĆ nad sceną w Tel-Awiwie?
Bardzo dobrze przyjęto także Victora Crona z Estonii, który wystąpił między dwoma oryginalnymi wykonawcami: zespołem Hatari oraz Conanem Osirisem. Członkowie składu Hatari na scenie pokazali się w strojach jak z filmu porno, Osiris miotał się zaś w szatach w kolorze butelkowej zieleni.
Jako ostatni z 17 wykonawców pokazał się lekko fałszujący Serhat Hacıpaşalıoğlu z San Marino, który podbił publiczność bielą garnituru i nieskomplikowaną piosenką "Say Na Na Na". Potem rozpoczęło się żmudne głosowanie widzów z całej Europy.
Do niedzielnego finału dostali się reprezentanci następujących krajów:
Grecja
Białoruś
Serbia
Cypr
Estonia
Czechy
Australia
Islandia
San Marino
Słowenia
Niestety, Polska nie dostała się do finału Eurowizji.