„Super Express”: – W jakim nastroju wraca pani do show-biznesu?
Ewa Bem: – To jest powrót na scenę. Do koncertów, do publiczności i śpiewania. Show-biznes w potocznym rozumieniu był i jest poza moim zainteresowaniem.
– Czy powrót na scenę po czterech latach jest dla pani stresujący? To zapewne jak z jazdą na rowerze, po prostu nie zapomina się tego, jak na niej jest, ale przypuszczam, ze emocje są duże?
– Nie zdecydowałabym się na koncertowanie, gdyby to miał być tylko stres. Zbyt długo walczyłam o względny spokój duszy. To pragnienie radości, której od bardzo dawna nie odczuwałam, ostatecznie przeważyło. A emocje są niezbędne.
– Co zaprezentuje pani w Sopocie?
– 19 sierpnia w koncercie jubileuszowym 20-lecia TVN24 zaśpiewam dwie piosenki, choć mogłabym z tej okazji śpiewać do rana.
– W wywiadzie z Dorotą Wellman powiedziała pani, że czuje się zdewastowana i wszędzie szuka spokoju. Czy powrót do muzyki i występowania daje pani ten spokój w sercu?
– To była bardzo emocjonalna rozmowa i mówiłam o trudnych, okrutnych dla mnie przeżyciach. To one zdewastowały mój spokój i radość życia. Dziś próbuję to odzyskać. Muzyka ogromnie mi pomaga, ale jeszcze bardziej mój mąż Ryszard, córka Gabi i wnuczęta Basia i Tomek ze swoim tatą Jankiem. Tylko miłość jest mi potrzebna. Wszystkich serdecznie pozdrawiam!
Rozmawiał Adrian Nychnerewicz