Cztery lata temu świat Ewy Bem zawalił się. Piosenkarka pochowała swoją 39 letnią córkę Pamelę Bem-Niedziałek. Dziennikarka przez dwa lata zmagała się z glejakiem mózgu i niestety nie wygrała tej walki. Artystka po jej odejściu całkowicie wycofała się z życia publicznego i przestała koncertować. Nie udzielała także wywiadów. Dopiero teraz, szczerze opowiedziała co tak naprawdę czuła i jak udało jej się stanąć na nogi. Jak się okazuje potrzebny był do tego sztab lekarzy.
Potrzebowała pomocy psychiatry
Piosenkarka sama nie była w stanie zmierzyć się z ogromną tragedią. Zawiesiła karierę muzyczną, zajęła się swoją rodziną, wnukami i poprosiła o pomoc lekarza. - Funkcjonowałam głównie dzięki lekom, pomocy psychiatry, potem psychoterapeuty. I ukochanej rodziny. Aż zrozumiałam, że świat istnieje, życie toczy się dalej, tylko już bez niej. Wciąż było trudno, choć już inaczej. Nie mogłam słuchać muzyki, oglądać telewizji, czytać książek, nawet nie gotowałam - powiedziała Bem w rozmowie z "Twoim Stylem".
Myślała o śmierci
Gwiazda z dnia na dzień czuła się coraz gorzej. I choć zdawała sobie sprawę, że jej córka już nie cierpi, w głowie piosenkarki pojawiały się straszne myśli. - Gdy córka odeszła, przeżyliśmy kolejne etapy żałoby. Niedowierzanie, żal, rozpacz, złość, a nawet wściekłość. W końcu przyszło też poczucie ulgi, że Melunia już nie będzie cierpiała. Krótką chwilę miałem nadzieję, że i dla mnie cierpienie się skończy - wyznała. - Czułam się tak, jakbym chodziła po linie zawieszonej pomiędzy życiem i nie życiem. Chwilami myślałam, że fajnie byłoby spaść - dodała.
ZOBACZ: Nagrobek Krawczyka skrywa rodzinną tajemnicę. Ten sam krzyż ma jego...