„Super Express”: Urodziłaś się w czeskim Trzyńcu, pochodzisz z polskiej rodziny mieszkającej na Zaolziu, jaka jest twoja więź z Czechami i z Polską?
- To jest temat na książkę (śmiech)! Polacy są czechofilami, zaś Czesi nie przepadają za nimi. Mają do nich uprzedzenia. Czesi i Polacy mają inną mentalność, chociaż są to Słowianie i sąsiedzi. Ja zaś cieszę, że mam szansę poznawać obie te narodowości i tworzyć sobie ich obrazek na podstawie własnego doświadczenia. Nie lubię wrzucać wszystkich do jednego worka. Może zarówno znaleźć się taki Polak, który nie miał dobrego doświadczenia z Czechem, ale i Czech, który kocha Polaków. Ja bym chciała być łącznikiem pomiędzy tymi dwoma narodami. Organizuje nawet Ewa Fest w Cieszynie, mieście granicznym. Współpracuje też z Polską Organizacja Turystyczna w ramach, której polecam moje TOP10 w Polsce dla Czechów. Mam nadzieję, że uda mi się zbliżyć do siebie te narody.
Co Ewa Farna robi w wolnych chwilach?
- Nie mam dużo czasu... Jeździłam zawodowo na nartach, więc raz w roku wyjeżdżam w góry zimą. W wolnym czasie lubię nadrabiać spotkania z rodziną i z przyjaciółmi. Lubię też relaksować w się na łonie przyrody albo obejrzeć dobry film.
Zasiadasz co jakiś czas w fotelu jurora i oceniasz innych. Jak się wtedy czujesz?
- To zawsze jest trudna rola. Zabawne jest, że jesteśmy tam od oceniania i sami też jesteśmy oceniani przez widzów. Ta rola wymagała dużego skupienia, bo na początku podczas castingów przesłuchiwaliśmy parę set osób. Każdy zasługiwał na uwagę i wysłuchanie. Wiem, że po takich programach widzowie mogę się podzielić na tych co mnie lubią i na tych co nie. Starałam się być szczera i sprawiedliwa, co nie zawsze łączyło się z tym, że byłam miła.
Kiedy możemy spodziewać się twej nowej płyty?
- Nie lubię obiecywać, bo się już parę razy na tym spaliłam… Coś nie wyszło, nie do końca z mojej winy, a byłam obarczona z niedotrzymania obietnicy. Postanowiłam zrobić przerwę i skupić się na odnajdywaniu tego, o czym i jak śpiewać. Potrzebowałam też czasu, by się przerodzić z nastolatki w kobietę.
Jakie aspekty związane z karierą muzyczną lubisz najbardziej, a jakie nie?
- Bardzo lubię koncertowanie, najmniej przepadam za dziesiątkami tysięcy kilometrów spędzonych w weekend w autobusie. Mało lubię też nagrywanie w studio po trzysta razy tej samej piosenki. Męczę się po paru godzinach spędzonych w studio, bo nie ma tam dziennego światła, klimatyzacji, nie ma publiczności. Najbardziej lubię koncerty, bo są bardziej żywiołowe, a ja jestem zodiakalnym Lwem (śmiech) i scena to jest mój żywioł. Uwielbiam śpiewanie i dawanie ludziom radości przez muzykę na scenie.
Jakich rad udzieliłabyś początkującym artystom?
- Trzeba być sobą i być otoczonym dobrymi ludźmi. Najtrudniejsze jest znalezienie granic pomiędzy byciem sobą, robieniem tego co się kocha i zrozumieniem osób, które służą ci dobrą radą. Nie można myśleć o sobie, że bez żadnego doświadczenia w branży, wie się wszystko najlepiej. Kiedy osiągnie się sukces trzeba cieszyć się z niego jak małe dziecko, ale nie można też zapominać, że największym wyzwaniem jest to by ten sukces utrzymać.