- Widzieliśmy cię już w „Must be the music”, a później „Idolu”. Teraz czas na „Śpiewajmy razem. All Togethr Now”. Czym on się różni do innych programów typu talent show?
- Przede wszystkim to nie jest talent show. To jest tak naprawdę muzyczna zabawa. W tym programie nie skupiamy się na poszukiwaniu czy rozwijaniu talentów. Tutaj nie przychodzą ludzie, którzy chcą zajmować się muzyką zawodowo. Po prostu chcą się sprawdzić, spróbować swoich sił. Chodzi o to by porwać do tańca. W „Idolu” pewne rzeczy byłyby dla mnie nie do zaakceptowania przy śpiewaniu, ale tutaj liczy się energia, to, czy tym jedynym wykonem nas zachwyci, obojętnie z jakiego powodu, na tyle, żeby wstać i zaśpiewać wspólnie. No i oczywiście tutaj mamy stu jurorów.
- Dałaś się już widzom poznać jako surowa jurorka. Czy w tym programie będzie równie wymagająca wobec uczestników?
- No właśnie nie. Tutaj jest trochę łagodniej, jest przyjemnie, pozytywnie. Chodzi tylko o dobrą zabawę, ale czasami też o wsparcie, o pokazanie jakiejś empatii. To ma być bardziej zabawa, niż takie ciągłe ciśnienie o najwyższą jakość. Przyszła do nas na przykład taka bardzo urokliwa pani, która śpiewała tak, że w „Idolu” może nie do końca by mi się to podobało, a tutaj mnie porwała!
- Co musi pokazać uczestnik, żebyś zaśpiewała razem z nim?
- Z jednej strony jest wokal, ale jest też charyzma. Nie da się jej wyuczyć. Albo się ją ma, albo nie, a czasami też takie przegięcie w tym staraniu się na scenie też jest widoczne. Tutaj chodzi o to, by mieć to coś, czasami nawet przyjść od niechcenia. Przyszedł do nas chłopak, który swoim występem wokalnie rozwalił scenę, ale przyszła też pani, która po prostu zaśpiewała taką klasą, że też byłam na tak. Cały czas czekam, kiedy wstanie sto osób, czekam na występ, który połączy przedstawicieli wszystkich gatunków muzycznych i nas porwie. Jestem mega ciekawa, jaki występ połączy nas wszystkich.
- Po raz pierwszy w telewizji w jury zasiada aż sto osób, przedstawicieli chyba wszystkich gatunków muzycznych – disco, rocka, hip hopu czy musicalu. Pamiętasz wszystkich jurorów z imienia i nazwiska?
- Nie, ale jak przygotowywałam się do programu, to patrzyłam, kto gdzie siedzi, czym się zajmuje i tak dalej. Wszyscy są muzykami, ale zajmują się bardzo różnymi gatunkami. Jest na przykład bardzo popularna śpiewaczka operowa, która jest świetna w tym co robi, ale ja nie zajmuje się operą, to jest zupełnie inne śpiewanie i wcześniej jej nie znałam. To jest tak, że wszyscy trochę wrzucamy śpiewanie do jednego worka. To jak z dziennikarzami, też się wszyscy nie znacie. Możecie zajmować zupełnie różnymi branżami, jeden show-biznesem, a innymi polityką. Ja na pewno podczas tej naszej zabawy dużo się uczę.
- Czy często kłócicie się o muzykę?
- Tak, tam czasami są takie akcje. To jest wszystko nagrywane, ale nie wiem czy tego nie wytną. Pamiętam jedno wykonanie, gdzie wstałam, ryczałam, po prostu płakałam ze wzruszenia i mówię: „Boże, to było super!”, a nie wiem, czy chociaż połowa była na tak. I mówię: „jak to jest możliwe?”.
- W tym programie chodzi o to, aby połączyła muzyka jak najwięcej ludzi. Czy wierzysz, że rzeczywiście muzyka może łączyć ponad podziałami?
- Oczywiście. Bo muzyka to są emocje. Muzyka, nawet jeśli nie ma polskiego tekstu, to może nas połączyć. Jest to coś, co po prostu dotyka emocji albo nam przypomina różne momenty z naszego życia, na przykład kiedy nucimy sobie piosenki Spice Girls, to przypominają nam się lata szkoły, które często nam się fajnie kojarzą. Więc tak naprawdę łączą nas emocje.
- Uczestnicy w tym programie mają szansę zaśpiewać wspólnie ze swoimi idolami. A gdybyś ty miała taką szansę, to z kim chciałabyś zaśpiewać?
- Mogłaby to być taka Beyoncé, którą uwielbiam, Pink albo Ed Sheeran. Ale to wygląda tak, że niby o tym marzę, ale gdyby to się faktycznie miało wydarzyć, to pewnie bym się bała takie duetu.
- W tym programie chodzi o to, żeby porwać ludzi. Czasami zdarza się jednak, że publiczność nie daje się tak łatwo porwać muzyce. Jakie masz patenty, żeby poderwać publiczność podczas swoich koncertów?
- To właśnie jest trudne, bo nie na wszystkich może użyć tego samego „podrywacza”, patentu. Niedawno miałam taki koncert, kiedy myślałam sobie: „Jezu, jak ich rozgryźć? Jak ich porwać?”
- Tobie też się zdarza mieć kłopot z rozgrzaniem publiki?
- Tak. Są sytuacje, kiedy koncert jest fajny, udany, wychodzisz na scenę i wszystko idzie jak masło po chlebie, a czasami nie. W tej sytuacji oczywiście staram się świetnie śpiewać, staram się gadać między piosenkami, złapać kontakt z publicznością, żeby trafić do nich nie tylko muzyką, ale też może żartem, humorem, ale też takim ludzkim podejściem. To też jest ważne. Czasami kogoś wyciągnę na scenę, staram się go rozgryźć, ale też czasami nie wychodzi. Po prostu każdy ma swoją publiczność i swojego słuchacza. Są osoby, które mogą mnie słuchać, a są osoby, którym po prostu nie pasuję. Tego nie da się zmienić. Nie można zadowolić wszystkich.
Emisja w TV:
Śpiewajmy razem. All Together Now
środa 20.20 Polsat