Ewa Kasprzyk o „Chłopach”: Powrót do ról dramatycznych
Ewa Kasprzyk niezaprzeczalnie zalicza się do grona największych dam polskiego kina. W tym roku skończyła 67 lat, ale nie ma zamiaru przechodzić na aktorską emeryturę. Tylko w ubiegłym roku zagrała w trzech filmach kinowych. Do tego należy dodać jeszcze role teatralne oraz serialowe. Jedną z produkcji, w których się pojawiła są „Chłopi”. Film Doroty Kobieli i Hugh Welchmana został niedawno nagrodzony na 22. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Tofifest. Podczas wydarzenia porozmawialiśmy z aktorką nie tylko o wyróżnionym filmie.
Super Express: - „Chłopi” to film, który odbił się dużym echem za granicą i miał bardzo pozytywne recenzje. Jak to jest z tymi filmami, które z Polski jadą za granicę - później pojawiają się propozycje ról w zagranicznych produkcjach?
Ewa Kasprzyk: - Myślę, że w przypadku filmu animowanego jest inaczej. Wiadomo, że to nie jest taka rola, jaką normalnie się gra. Pewnie pani wie, że dzięki rolom w „Zimnej wojnie” Asia Kulig i Tomasz Kot dostali angaże w zagranicznych produkcjach i to trwa, więc odpowiedź jest oczywista.
- Powiedziała pani, że ten film jest animowany, ale jednak widać tych aktorów...
- Oczywiście, że widać aktorów, tylko że to jest przykryte farbą. Oczywiście myśmy grali normalnie. Ale później... ja nie wiem, czy ktoś po „Vincencie”, czy ci z głównych ról z „Chłopów”... czy Urzędowska dostała jakąś propozycję? Tego nie wiem, ale wiem, że została uznana za jedną z najciekawszych aktorek Europy. Była na Berlinale, więc myślę, że pokazanie się na takich międzynarodowych konkursach procentuje. U mnie na razie nie zaprocentowało, ale ja nie grałam tam głównych skrzypiec.
- Przeczytałam w jednym z pani wywiadów, że powiedziała pani, że ten film jest przełomowy w pewnym sensie dla pani kariery. Czy mogłaby pani rozwinąć ten wątek?
- Myślę, że można teraz o mnie mówić, że jestem aktorką nie tylko komediową, ale taką jak kiedyś byłam - aktorką dramatyczną. Wróciłam do grania ról i że umiem to grać. I chcę dla siebie szukać takiej przestrzeni, bo już się nagrałam tych komedii.
- Nie będę pytać, co pani woli…
- Aktorzy cierpią z tego powodu, że są zaszufladkowani. Jednak warunki w jakiś sposób tak ich sterują do danych ról, że reżyserzy nie zadają sobie trudu, żeby ten wizerunek zmieniać.
- Polskie kino w ostatnich latach zaczęło się rozwijać w kierunku szukania nowych gatunków i szukania innych historii niż tylko komedie romantyczne. Był taki moment parę lat temu, że w Polsce robiło się jedynie komedie romantyczne.
- Teraz absolutnie nie można tak powiedzieć. Teraz mamy wspaniałe kino, o czym świadczą też nasze sukcesy. Nawet jeżeli to nie jest film, a na przykład operator, tak jak Żal w filmie „Strefa interesów”. Także myślę, że my jesteśmy na bardzo dobrej drodze rozwoju. Kiedyś był duży zastój. Podobno nam się wydawało, że po Wajdzie, Kieślowskim i Zanussim to nasze kino już właściwie nie ma nic. Mamy wspaniałych reżyserów, operatorów, młodych, wspaniałych aktorów i wspaniałe historie do opowiedzenia.
Zobacz również: "Chłopi" zachwycają. Kamila Urzędowska kradnie film, a Małgorzata Kożuchowska odważna jak nigdy
Ewa Kasprzyk o "Tańcu z Gwiazdami": "Ja po prostu jestem sobą"
- A czy pani przygotowując się do tej roli jurorskiej w "Tańcu z gwiazdami"…
- Ale jaka rola to jest? To jest po prostu robota. Rola to jest w filmie, teatrze - to jest rola. Ja nie odgrywam tam żadnej roli, ja po prostu jestem sobą.
- I pani mówi z głowy?
- A z czego?
- No jak słucham Maseraka, to mam czasami wrażenie, jakby sobie napisał na kartce te niektóre okrągłe zdania.
- Ja nieraz sobie zapisuję moje wrażenia, zapisuję sobie jakąś myśl, ale tego się nie da przygotować. Jak się jest, tak jak pani Iwona, 10 edycji, to się wszystko powtarza i trudno być oryginalnym. Ja jestem świeża, dlatego złapałam sobie inną formułę, ale zobaczyłam, że oni zaczęli ściągać ode mnie. Że oni też chcą krótko, bo to jest zabawne, bo jest od razu reakcja publiczności. I to chyba na tym polega.
- Publiczność lubi takie odbijanie piłeczki między panią a Iwoną. Oczywiście wiem, że to jest w konwencji programu. Z tego co się orientuję, na żywo się lubicie. Myślę, że ta formuła, którą pani narzuciła absolutnie się sprawdza.
- Ja sądziłam na początku, że się w ogóle nie odnajdę, bo to jednak nie jest moja bajka. Moja bajka to jest teatr, to jest plan. I nagle wchodzę tutaj, w jakiś świat blichtru strasznego, ale tak miałam też jak zaczęłam tańczyć w programie. No więc trzeba sobie powiedzieć: jestem tutaj, jestem po tej stronie i obserwuję, jak to jest. Ale wolałam tańczyć, niż jurorować.
- Podobno ma być kiedyś edycja z takimi uczestnikami, którzy już byli, żeby spróbowali jeszcze raz, więc może…
- To już musiałaby być duża zanęta, żeby mnie do czegoś takiego zmusić. Nie wiem, ile trzeba by było zażądać… nie no, żartuję. To musiałby być fajny skład ludzi, może jakaś inna formuła. Mi się wydaje, że to się trochę już zużywa, ale wciąż 2 miliony widzów, to nie jest źle!
Rozmawiała Aleksandra Pajewska-Klucznik
Zobacz również: Ewa Kasprzyk: Nie jestem drugą Tyszkiewicz! Zapowiada nowy sezon "Tańca z gwiazdami"