Ewa Krawczyk: Myślę, że Krzyś u Boga ma już jakieś chody
Mówi się, że czas leczy rany, ale w przypadku pani Ewy tak nie jest. Nie ma dnia, żeby nie myślała o swoim ukochanym mężu, który odszedł w Wielkanoc 2021 roku. Każde wspomnienie o nim wywołuje łzy. - Cały czas tęsknię za Krzysiem, brakuje mi go - słyszymy od zrozpaczonej wdowy. W rocznicę jego śmierci pani Ewa spędziła na cmentarzu większość dnia. W rozmowie z nami podkreśliła, że data odejścia wielkiego piosenkarza nie była przypadkiem. - Pocieszam się, że Krzyś dostał wielką łaskę od Boga, bo urodził się 8 września - w urodziny Najświętszej Maryi Panny, zmarł na Zmartwychwstanie Pana Jezusa o 15.05 - czyli w godzinę miłosierdzia Bożego, a 13 maja, kiedy odbędą się uroczystości rocznicowe, to dzień fatimski, czyli jest to ogromna łaska. Trzeba być szczęściarzem, żeby wybrać sobie datę urodzin, śmierci i obchodów rocznicowych. Myślę, że Krzyś u Boga ma już jakieś chody - usłyszeliśmy.
Wdowa po piosenkarzu pojawiła się na cmentarzu w towarzystwie najbliższej rodziny i przyjaciół. Kiedy jeden z nich zaintonował pieśń ze słowami: "Ty gdzieś tam śpiewasz Panu Bogu w niebie. W chmurach tam, w chmurach tam... A nam tu żal i pusto jest bez ciebie. Smutno nam, smutno nam", w jej oczach zaszkliły się łzy.
Krzysztof Krawczyk zmarł w Wielkanoc
Śmierć Krzysztofa Krawczyka wstrząsnęła jego fanami oraz całym światem kultury. Kilka dni przed odejściem artysta w rozmowie z "Super Expressem" zapewniał, że czuje się dobrze po przebytym koronawirusie i cieszy się, że spędzi Wielkanoc w domu z ukochaną żoną.
– Wychodzę ze szpitala. Dziękuję fanom za wsparcie. Żona czytała mi przez telefon wszystkie komentarze i życzenia. Wracam do zdrowia. Nie martwcie się o mnie, z dnia na dzień czuję się coraz lepiej. Bóg działa rękoma ludzi. Dziękuję Bogu, że żyję – mówił. Piosenkarz zmarł w poniedziałek Wielkanocny.