Spędzili ze sobą prawie 40 lat i byli dla siebie całym światem. Ich wielką miłość przerwała śmierć wokalisty w święta Wielkanocne w 2021 r. Ewa Krawczyk przez długie miesiące dochodziła do siebie. Jak sama mówi, mimo upływającego czasu, mąż cały czas jest obecny w jej życiu i myśli o nim codziennie. - Ostatnio często mi się śni. Po jego śmierci całkowicie zmieniłam swój stosunek do życia, stałam się lepszą osobą – wyznaje wdowa w rozmowie z magazynem „Viva!".
- Nie ma takich słów, którymi wyraziłabym mój smutek i żal po jego śmierci. To była dużo większa trauma niż po śmierci mojej mamy. Wtedy jednak Krzysztof odwołał swoje koncerty, żeby być przy mnie. A jak odszedł, zostałam sama. Zresztą, któż mógłby mnie wesprzeć, jak straciłam najważniejszego człowieka w moim życiu, z którym przeżyłam prawie 40 lat. Byliśmy ze sobą non stop, wspieraliśmy się nawzajem. Poświęciłam się Krzysiowi całkowicie, żyłam jego życiem… - dodaje.
Ewa Krawczyk wyjawia intymne szczegóły małżeństwa z Krzysztofem Krawczykiem. Nie do wiary, jak na nią mówił
Dla swojego męża - jak mówił - była aniołem. - Gdybym mogła, nieba bym mu przychyliła. Zapytałam go kiedyś, dlaczego nigdy nie okazywał mi zazdrości, nie zrobił awantury. A on: „Ewuniu, tak ciebie kocham, że jak na ciebie patrzyłem, to aż serce bolało mnie z miłości. Przy każdej rozmowie telefonicznej mówił, że mnie kocha. Bez żadnej okazji kupował mi kwiaty, prezenty. O nic nie musiałam go prosić. „Ewunia, kup sobie, co chcesz. Bądź szczęśliwa. Tatuś ci na wszystko pozwala”, żartował, bo byłam od niego o 14 lat młodsza” – wspomina Ewa Krawczyk.