Od lat szeroko komentowana jest charakterystyczna uroda Ewy Minge. Przez długi czas uważano, że znana projektantka poddała się serii operacji plastycznych, które przyczyniły się do takich rysów twarzy. Wreszcie celebrytka postanowiła wyjaśnić, że jej wygląd to skutek choroby i poważnego leczenia. Okazało się, że Minge zachorowała na przewlekłą białaczkę limfatyczną, a leczenie onkologiczne zdewastowało jej organizm ujawniając jednocześnie, że od dziecka ma niedorozwój wątroby. To wszystko odbija się na jej wyglądzie.
- Dziewięciu lekarzy macało moją twarz. Mówili: faktycznie wypełniaczy nie ma, to jest opuchlizna, zbiera się woda. Ania Platkowska zrobiła mi badania i powiedziała: masz problemy z wątrobą, twój organizm nie produkuje białka, stąd te opuchlizny. Ponieważ trwa to od lat, masz zatkane kanały limfatyczne. Zaczęła od wypisania recepty i zbadania stanu mojej skóry, po czym miałam w sposób bardzo bolesny przepychaną limfę na twarzy - mówiła trzy lata temu Ewa Minge w Radiu ZET.
Zobacz, jak przez lata zmieniała się Ewa Minge:
Takie wyznanie powinno raz na zawsze zakończyć przykre komentarze pod jej adresem. Tak się jednak nie stało. Teraz okazuje się, że to nie wyłącznie choroba miała wpływ na rysy jej twarzy. Minge przyznała się właśnie do pewnego zabiegu upiększającego, który był ogromnym błędem.
"Prawie dwa lata zajęło mi pozbycie się makijażu permanentnego, który kompletnie zmienił rysy mojej twarzy . „Pani Ewo ma pani taki dziwny, rysunek brwi...zmienimy go na prawidłowy, czasem trzeba poprawić naturę ”.... i tak dałam się namówić na mocny rysunek brwi, kompletnie inny od mojego „dziwnego, naturalnego”. Były ponoć zbyt szeroko rozstawione, nie kończyły się klasycznie itp... Zupełnie możliwe, ze linergistka miała racje ale jakoś nie mogłam się z nim zaprzyjaźnić. Poprawki w tamtym czasie ( jakieś 10 lat temu) polegały na dokładaniu i korekta tylko wzmacniała to co kompletnie burzyło moje ja. Może i kosmiczne, może nie z tej planety i dziwne ale moje", napisała na Instagramie.
Minge przeszła długą drogę, aby odzyskać "swoją twarz" i jednocześnie przestrzega inne kobiety przed taką ingerencją w swój wygląd:
"I tak krok po kroku Ilona Grzegorzewska likwidowała grafikę na moim czole. (...) Brwi wróciły do naturalnego, dziwnego kształtu i wszystkim, którzy korzystać zamierzają z makijażu permanentnego zalecam ostrożność i pierwszy krok niezwykle delikatny aby przyzwyczaić się i ocenić uczciwie czy to nasza twarz i czy ją lubimy. Makijaż permanentny potrafi być wybawieniem, naprawić niedoskonałości, uporządkować ale warto żeby nie był mocnym tatuażem, który z czasem może nas zacząć drażnić."