Od lat pomagała ludziom chorym na raka, jednak robiła to po cichu. Teraz postanowiła otworzyć fundację Black Butterflies (Czarne Motyle), a wraz z nią Dom Życie, który za kilka tygodni w Zielonej Górze będzie miał swoje otwarcie.
- Jest on miejscem, w którym ludzie z chorobą, która ma w tle wyrok śmierci - rakiem, lub innymi ciężkimi nieuleczalnymi chorobami - znajdują pomoc w walce z nimi. Pomoc i zarazem nowe cele w życiu, spełnienie marzeń, które realizujemy z naszymi podopiecznymi, aktywujemy przez sztukę, muzykę, sport przystosowany do rodzaju i zaawansowania choroby, rehabilitujemy. Mocno rozwijamy dział psychoonkologii i wsparcia nie tylko chorego, ale też jego rodziny - mówi "Super Expressowi" Minge.
I choć Dom Życie swoje otwarcie będzie miał dopiero w wakacje, Ewa ma już swoich podopiecznych. Jedną z nich jest 7-letnia Lenka. Dziewczynka zmaga się z nowotworem mózgu. Projektantka z dziewczynką jeździ nawet do Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie mimo strajków pielęgniarek Lence udzielana jest pomoc.
- Lenka ma 7 lat i 7x7 cm guza w główce, nowotwór. Swoje już przeszła, a razem z nią cała jej rodzina. U Lenki w wieku 2 lat wykryto białaczkę. Pomimo słabych rokowań dziewczynka wyszła zwycięsko z tej walki. I oto niedawno pojawił się kolejny problem. Niezwiązany z tamtym, niebezpieczny i bardzo trudny operacyjnie. Dzięki szybkiej trafnej diagnozie i reakcji lekarzy Lenka otrzymała szybko pomoc, jednak doraźną. Musi bowiem regularnie być na ściąganiu płynu, który zbiera się w torbieli obok guza, co powoduje ucisk i utratę słuchu oraz zaburzenia w widzeniu. W każdej chwili może być niezbędna operacja, która jest odkładana z kilku powodów. Jednym z nich jest niepewna sytuacja w Centrum Zdrowia Dziecka - opowiada nam projektantka.
- Cieszę się, że trafiłyśmy pod skrzydła Ewy. Wspiera nas duchowo, organizując spotkania z psychologami, animatorami, a przy okazji wykorzystując swoją pozycję w mediach, próbuje zebrać pieniądze na rehabilitacje dla Leny. Te pieniądze będą potrzebne po operacji. Tego typu operacje zawsze wiążą się z jakimś uszczerbkiem na zdrowiu, dlatego trzeba się przygotować - mówi nam pani Sylwia Cieluch, mama dziewczynki.
- Osiem lat temu przeszłam przez to samo piekło. Pięć lat walczyłam w Polsce i poza krajem. Spotkałam po drodze wielu wspaniałych ludzi. Język mody jest nośny, ale dla mnie pusty. Postanowiłam wykorzystać jego zasięg i dopełnić wartościami z prawdziwej strony życia. To, co widzimy na czerwonym dywanie, to tylko kreacja... I nie chodzi mi tylko o sukienki. Życie jest gdzie indziej i mniej kolorowe. Wszystkie moje marki "opodatkowałam" i muszą wspierać fundację - tłumaczy Minge.
Zobacz: Ewa Minge do polskich piłkarzy: Ole, ole strzelajcie gole!