Ewa Szykulska i Zbigniew Pernej poznali się na początku lat 80-tych. Aktorka miała już za sobą jedno nieudane małżeństwo, w związku z tym była już dużo bardziej ostrożna. Uznała, że decyzję o pierwszym ślubie podjęła zbyt pochopnie. Po 17-stu latach szczęśliwego związku oświadczyła się Zbigniewowi.
- Rzekłam więc: Zbigniewie, ożenisz się ze mną? I, nie zważając na przerażenie w jego oczach, brnęłam dalej: czyż nie przekonałeś się już, że jestem kobietą twojego życia? - śmiała się w rozmowie z "Rewią". - Przyparty do muru, wyznał, że owszem, jestem. Z obawy, żeby się nie rozmyślił, szybko pobiegłam załatwiać formalności.
NIE PRZEGAP: Zenek Martyniuk ROZWIEDZIE SIĘ z żoną? "Jestem tym już zniesmaczony"
Ich miłość trwała ponad 40 lat. Po 30-stu Ewa Szykulska wyznała, że wciąż mówi do męża "Misiu".
- Gdy poznałam mojego męża, był potężnym mężczyzną. Dlatego tak go nazwałam. Znajomi też zwracają się do niego w ten sposób. Dla niektórych jest nawet... wujkiem Misiem - śmiała się aktorka.
Zbigniew Pernej bez wątpienia był miłością jej życia. Po kilkudziesięciu latach wciąż mówiła o nim z czułością.
- Mój mąż jest wyjątkowy, głównie dlatego, że tyle czasu wytrzymał ze mną! Dziko uparty realista musi mnie, zwariowaną artystkę, często sprowadzać na ziemię. Jest dobry, dowcipny i tolerancyjny, zupełnie odporny na moje złe humory. Kiedy ja się wydzieram, on ze stoickim spokojem mówi: znowu mamy spektakl, brawo! Kochany i odpowiedzialny, jest jedynym człowiekiem w moim życiu, na którego zawsze mogę liczyć - mówiła czule.
Na łamach Gazety Wyborczej ukazał się nekrolog męża Szykulskiej, z którego wynika, że niespodziewanie zmarł. Strata miłości życia to dla aktorki ogromny cios.
- Najszczersze kondolencje składamy Ewie Szykulskiej z powodu niespodziewanej śmierci męża Zbyszka Perneja. Mądrego, dobrego, uczynnego Naprawdę wspaniałego Człowieka i fachowca. Będzie nam go bardzo brakować - piszą przyjaciele Perneja i Szykulskiej.