- Ostatnie tygodnie upłynęły pani pod znakiem wyjątkowych jubileuszy. Najpierw świętowała pani 400. odcinek programu „Ewa Gotuje”, a krótko później swoje 50. urodziny. Jak pani postrzega ten moment swojego życia?
- Cudownie! Uważam, że z każdym rokiem jestem trochę mądrzejsza, przez co ta cyfra, która się teraz pojawiła z przodu, w ogóle mnie nie przeraża. Wręcz przeciwnie – dobrze mi z tym! A jeśli mowa o jubileuszowym odcinku mojego programu, to muszę tutaj wspomnieć o całej wspaniałej ekipie, która nad nim pracuje. Widzowie kojarzą go przede wszystkim ze mną, ale nie byłoby tych czterystu odcinków, gdyby nie praca całej ekipy, która w dużej mierze pozostaje ta sama od samego początku.
- Od lat inspiruje pani Polaków do kulinarnych eksperymentów. A co inspiruje w kuchni panią?
- Czasem wystarczy zwykły spacer do lasu, podczas którego znajdę grzyby, z których postanowię zrobić risotto, a gdy w domu okaże się, że na nie mam ryżu tylko, za to znajdę jakąś nietypową kaszę, powstaje zupełnie nowa potrawa. Czasem inspiracją są dla mnie dalekie podróże, podczas których odkryję jakieś nowe połączenie smakowe czy nową przyprawę. Dużo też czerpię z mojego domu rodzinnego, z przepisów ze mojej mamy, babci, moich ciotek, ale także z książek kucharskich, choć oczywiście muszę takie przepisy przerobić po swojemu, bo taki już mam charakter (śmiech). Życie jest cudowne i pełne inspiracji, wystarczy się tylko rozejrzeć się czasem dookoła.
- Jakie smaki obecnie w pani kuchni królują najczęściej?
- Moja kuchnia jest bardzo sezonowa. Na moim stole króluje to, co jest w danym momencie najsmaczniejsze. Zaczął się właśnie okres dyniowy, więc wczoraj była zupa dyniowa, dzisiaj będzie risotto z grzybami, bo wczoraj przyniosłam ze spaceru wspaniałe prawdziwki. Zakochałam się też w kiszonkach, więc kiszę wszystko - od rzodkiewek po jabłka, robię też ocet jabłkowy. Staram się, aby wszystko związane było z tym, co przynosi dany sezon. To jest najlepsze i najzdrowsze.
- 50. urodziny to szczególny moment w życiu człowieka, który sprzyja podsumowaniom. W pani przypadku zaowocowały one autobiografią, która właśnie się ukazała.
- Przyznam szczerze, że o tych urodzinach, jako o wyjątkowym momencie zaczęłam myśleć, za sprawą moich przyjaciół, jak Marek Bartosik, który jest też współautorem książki, „Wszystkie korony Ewy Wachowicz”, a jej premiera zbiegła się z moim półwieczem. Pracując nad tą książką, gdy spojrzałam wstecz na te wszystkie lata, to rzeczywiście stwierdziłam, że trochę się w nim działo (śmiech). Ten czas faktycznie trochę mnie zmobilizował do takiego podsumowania, ale też doprowadził do wniosku, że mam za co dziękować. Nie chodzi tylko o sukcesy, ale też te trudniejsze chwile, bo tak naprawdę, jak patrzę na życie z perspektywy czasu, to właśnie one najwięcej mnie nauczyły, a ci najtrudniejsi ludzie, których spotkałam na swojej drodze, byli najlepszymi nauczycielami.
- Z czego jest pani dzisiaj dumna najbardziej?
- Oczywiście z mojej córki, ale także z tego, że robię to, co lubię, że każdego dnia wstaję z radością. Nawet wtedy, gdy zdarza się pracować szczególnie intensywnie, a zdjęcia potrafią się przeciągnąć do późnych godzin, to i tak następnego dnia wstaję z uśmiechem. Lubię siebie, lubię moją pracę, robię to co kocham, mam wokół siebie grono cudownych, sprawdzonych przyjaciół, z którymi wiem, że mogę konie kraść. Czuję też moc życzliwości, która płynie od moich widzów i tych, którzy mnie śledzą na portalach społecznościowych. Ta wymiana dobrej energii jest niesamowita. Dużo dobrego!
- Patrząc na panią, można odnieść wrażenie, że czas w pani przypadku zatrzymał się w miejscu. Jaki jest pani patent na zatrzymanie młodości?
- Przede wszystkim lubię siebie, a w związku z tym również o siebie dbam. Dbam o to, żeby dobrze, regularnie jeść, żeby nawadniać mój organizm, obserwuję, czego potrzebuje moje ciało. Bardzo dbam o sen. Regeneruję organizm - spacerem, oddechami, jogą. Trzeba jednak pamiętać, że nic nie przyniesie efektów, jeżeli będzie to robić tylko od czasu do czasu. Tu chodzi o codzienne rytuały. Ja na przykład nigdy nie pójdę spać bez zmycia makijażu, bez położenia dobrego kremu czy delikatnego masażu skóry twarzy i ciała. Gdy chodzi o nasze dzieci, dołożymy wszelkich starań by o nie zadbać, stawiamy na najlepsze produkty itd., a często zapominamy o sobie. Ja to porównuję to do sytuacji w samolocie, gdzie instrukcja bezpieczeństwa mówi, że jeżeli cokolwiek się dzieje, to w pierwszej kolejności maskę nakładamy sobie, a dopiero potem osobie, którą się opiekujemy. To bardzo ważne. Jeśli my jesteśmy zadbane, na każdym poziomie - i fizycznym i psychicznym - to wszystko wokół nas będzie lepiej funkcjonowało.
- Czego pani życzyć z okazji podwójnego jubileuszu? Czy ma pani jeszcze jakieś marzenia, które czekają na spełnienie?
- Pewnie! Mam wiele marzeń. Marzą mi się oczywiście podróże, ale myślę, że w tych szczególnych czasach powinniśmy sobie wszyscy przede wszystkim życzyć, żebyśmy byli zdrowi, a kiedy już nastaną spokojniejsze czasy, gdy będzie można znów swobodnie podróżować, i że te moje marzenia o podróżach znów będą możliwe do spełnienia.
Emisja w TV:
Ewa gotuje
sobota 10.10 Polsat