Ewa to mistrzyni dubbingu. Czterdzieści lat temu użyczyła głosu sympatycznemu bajkowemu owadowi i... do dziś ludzie słysząc ją np. w sklepie, wołają: "O, Pszczółka Maja!". Teraz, gdy pojawiły się nowe bajki o Mai, ponownie została pszczółką, ale w telewizji publicznej.
- Wygrałam casting, skończyłam nagrywać 90 odcinków dla TVP i dosłownie kilka dni później poproszono mnie na kolejny, do wersji komercyjnej. Tam puszczono mi wzór, do jakiego powinnam dążyć - wyznaje pani Ewa w rozmowie z "Super Expressem".
Niestety, po spotkaniu nikt się do niej nie odezwał.
- Spotkałam znajomego z branży, zapytałam, o co chodzi, a on mi na to: "Ale my już mamy pszczółkę!" - dodaje rozżalona aktorka. - Nikt nie zadzwonił. Czuję się, jakby mi ukradli dziecko - mówi nam ze smutkiem w głosie Ewa Złotowska.
Zobacz też: Małgorzata Kożuchowska trzy miesiące po PORODZIE wraca do pracy! Co z dzieckiem?
Zaznacza, że do kina nie pójdzie. - Po co mam sobie robić przykrość?
Adam Wieluński z DubbFilm Studia, które zajmowało się kinową wersją bajki, tłumaczy. - Zaprosiliśmy na casting kilka osób, wszystkie bardzo dobre. Wysłaliśmy próbki do klienta. Ostateczna decyzja należała do niego. Pani Ewy nie wybrano, a szkoda.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail