Krzysztof Krawczyk zmarł w wielkanocny poniedziałek, 5 kwietnia, raptem dwa dni po tym, jak opuścił szpital, do którego trafił z powodu zakażenia koronawirusem. Kiedy w sobotę, 3 kwietnia był już w domu, podzielił się radosną nowiną na swoim profilu w mediach społecznościowych.
„Kochani! Jestem w domu! Do mojej sypialni wpadają 2 promyki słońca: wiosenny przez okno i Ewunia przez drzwi. Dziękuję za modlitwę i życzenia! Zdrowia wszystkim życzę,nie dajmy się wirusowi!” - pisał na Facebooku.
Niestety kilkadziesiąt godzin później jego stan zdrowia gwałtownie się pogorszył. Muzyk został przewieziony do szpitala, gdzie zmarł.
Jego pogrzeb odbył się w sobotę, 10 kwietnia. Najpierw w samo południe w łódzkiej archikatedrze odprawiono mszę żałobną, a potem trumna z ciałem piosenkarza spoczęła w grobie na cmentarzu w jego rodzinnych Grotnikach. W ostatniej drodze towarzyszyły mu tłumy.
Ci, którym nie było dane odprowadzić Krzysztofa Krawczyka w jego ostatnią drogę, przyjeżdżają do jego grobu teraz. Cały czas w miejscu jego pochówku gromadzą się kolejne osoby, które w przejmującej ciszy zapalają znicze, modlą się, oddają hołd wielkiemu artyście. Nad jego mogiłą powiewa czerwony balonik z napisem „I love you”, a obok leży wieniec z szarfą, na której możemy przeczytać: „Krzysiu, płyniesz w piękny rejs”...