- Odszedł pan z jednego serialu, żeby zagrać w drugim - "Tylko miłość". To trochę niedorzeczny pomysł...
- W Polsce jest tylko kilku aktorów, którzy są w stanie utrzymać rodzinę, spłacać kredyty, pracując tylko w filmie fabularnym. Odejście ze "Złotopolskich" nie oznaczało, że w ogóle odchodzę z pracy w serialach. Nie deklarowałem, że nie chcę w nich grać. Cieszę się, że udało mi się stworzyć nową postać, że nie zostałem zaszufladkowany i że do końca życia nie zostanę Waldkiem.
- Czy już całkowicie zrzucił pan z siebie tę rolę?
- Nie. Niełatwo było też podjąć decyzję o odejściu z serialu, w którym grałem tyle lat. Odszedłem tak naprawdę w pustkę, podjąłem ryzyko. Nie przypuszczałem, że tak szybko uda mi się wejść w nową rolę. Fajne jest też to, że coraz rzadziej słyszę za plecami: "O, Waldziu!". Jeszcze rok temu było to nagminne.
- Do roli Adama w "Tylko miłość" zmienił pan kolor włosów ze swojego blond na ciemne. Podobało się panu farbowanie włosów?
- Łatwo nie było, bo do fabuły, którą kręciłem równolegle z serialem, musiałem być blondynem, więc przez niemal pół roku malowałem włosy jednorazową farbą przy użyciu szczoteczki do zębów. Przygotowania trwały dobre półtorej godziny. Gdy skończyłem zdjęcia do filmu, ufarbowałem włosy na stałe. Mój synek powtarzał, że mam czarne włosy i muszę je umyć, a żona przyzwyczaiła się i stwierdziła, że to nawet ciekawa odmiana mieć faceta w innym kolorze włosów.
- Czy serial może być wyzwaniem dla aktora?
- Tak. Każda forma wypowiedzi artystycznej może być realizowana dobrze albo źle. Można robić sitcom, który nie jest śmieszny, serial obyczajowy, w którym widzowie nie identyfikują się z bohaterami i ich przeżyciami.
Gdy przystępowałem do pracy w "Złotopolskich", ten serial rozpoczynał dopiero modę na telewizyjne seriale. Przecierałem szlaki. Dowiadywałem się, jak to jest pracować w serialu...
- Syn pójdzie w pana ślady?
- Nie będę mu zabraniał, jeśli zechce być aktorem, ale nie marzę, żeby tak się stało. Wolałbym, żeby został naukowcem, dziennikarzem albo wybitnym sportowcem... Na razie ma niespełna trzy lata, więc zobaczymy. Wszystko może się zdarzyć. Ważne, żeby był zadowolony ze swojego życia.