"Film, który daje nadzieję". Widzowie i recenzenci podzieleni po nowym filmie Kingi Dębskiej "Święto ognia"
Anastazja (Paulina Pytlak) ma 20 lat, jest uzależniona od komiksów, gorącej czekolady i zakochana w chłopaku z sąsiedztwa. Gdyby tylko mogła, porwałaby go na randkę albo na koniec świata. Niestety to tylko marzenia, bo od dziecka jest przykuta do wózka, a z otoczeniem porozumiewa się za pomocą specjalnego programu. Mimo wszystkich ograniczeń Nastka nie traci pogody ducha, a optymizmem zaraża wszystkich. Najlepszą relację ma ze starszą siostrą Łucją (Joanna Drabik) – wschodzącą gwiazdą Baletu Narodowego, będącą u progu wielkiej kariery. Anastazję samotnie wychowuje ojciec Poldek (Tomasz Sapryk). Wkrótce życie całej trójki wkroczy w nowy etap, kiedy do ich drzwi zapuka przebojowa sąsiadka z naprzeciwka – Józefina (Kinga Preis). To za jej sprawą Anastazja i jej bliscy odkryją radość życia, poznają siebie na nowo, a przy okazji staną twarzą w twarz z rodzinną tajemnicą, która aż nazbyt długo czekała na rozwiązanie - brzmi oficjalny opis filmu.
Z pewnością na pochwałę zasługuje Paulina Pytlak, nieznana szerszej widowni. Świetnie odegrała rolę dziewczyny z porażeniem mózgowym. W filmie błyszczą także Tomasz Sapryk i Kinga Preis, która wywołuje śmiech tak samo często, jak często zmienia peruki. Film ma jedną zasadniczą wadę - nie wiadomo właściwie, co stanowi jego wątek wiodący. Wspomniana w opisie "rodzinna tajemnica" nie wnosi właściwie nic, poza tym, że może zmienić się nasz stosunek do matki granej przez Karolinę Gruszkę.
Po seansie reżyserka odbierała gratulacje głównie od kobiet "40+", co może sugerować, że właśnie do takiej widowni kierowany jest jej film. "Dziękujemy za film, który daje nadzieję" - można było usłyszeć z ust jednej z nich. Nas ten film, podobnie zresztą jak sporą część krytyków, nie urzekł. Na Złote Lwy raczej nie ma co liczyć.