Fryderyki 2024. Afera toaletowa. Martyna Jakubowicz upokorzona?!
30. gala Fryderyków za nami. Artystką roku została Hania Rani, a artystą - Lech Janerka. Internauci i słuchacze przyznali także specjalną nagrodę dla zespołu Myslovitz za przebój 30-lecia (utwór "Długość dźwięku samotności"). Złotego Fryderyka otrzymała z kolei Martyna Jakubowicz, znana przede wszystkim z nieśmiertelnego hitu "W domach z betonu". I to właśnie ta artystka opisała, co miało się dziać wokół gali Fryderyki 2024. Z jej słów wynika, że w Gliwicach organizacja była fatalna. Na domiar złego wybuchła niewyobrażalna afera toaletowa. Martyna Jakubowicz mogła poczuć się upokorzona po tym, co miało stać się na Fryderykach, a w zasadzie wokół nich. Artystka nie gryzła się w język (czy jak kto woli w klawiaturę). - A teraz kilka ziarenek goryczy do koszyczka branży. Otóż - albo kolejny koncert gwiazd, albo wręczanie nagród! Szanowna Rado!!! A rozdzielcie wreszcie komercję od prestiżu! Dla mnie był to kolejny transmitowany przez TVN festiwal celebryckich gwiazd. Wręczanie Fryderyków odbyło się częściowo bez kamer. Promocja w tv wykonawców związanych z korporacjami wydawniczymi w wielkiej hali w której nic nie było słychać!!!! Ależ przecież nie chodzi o muzykę tylko o obrazek. No i świetnie! Powrót do jaskini! - tak zaczęła swój mocny wpis na Facebooku Martyna Jakubowicz
Dalsza część artykuły znajduje się pod galerią zdjęć z gali Fryderyki 2024
Martyna Jakubowicz musiała jechać na 3. piętro do publicznej toalety
Artystka ironicznie zaproponowała, żeby przenieść "wręczanie Oskarów na jakąś wielką halę sportową". - Nawpuszczajmy tłumy, aby kasa się zgodziła, nominowani niech biegają po obiekcie szukając miejsca nadającego się do tego aby choć przykucnąć - bez krzeseł, nie mówiąc już o toaletach - dodała Martyna Jakubowicz. To właśnie toalety miały okazać się największym koszmarem. - Tak właśnie wyglądał mój pobyt w tym przybytku w Gliwicach. Najpierw nie wiedziałam dokąd mam pójść, pani przydzielona do opieki nie odbierała telefonu i zresztą nie objawiła się do końca imprezy. Skierowałam się do wyjścia z zamiarem powrotu do hotelu, a potem do domu. Przy wyjściu spotkałam znajomego, który widząc, że umykam, pobiegł kogoś poszukać. Zjawił się pan i przez trybuny zaprowadził do odpowiednich kazamatów. Nie wiedział jednak gdzie mam dalej pójść. Zaczęły się poszukiwania. A może do produkcji, a może do green roomu, a może...? W końcu ryknęłam: Czy tu nie ma garderoby? Po dłuższej przerwie pojawił się łysy pan i zaproponował przebranie w sali makijażowo-fryzjerskiej, bo tam było coś na kształt parawanu. Postanowiłam nie dostać szału. Dodam, że aby zrobić siusiu musiałam pojechać windą na 3. piętro i tam skorzystać z publicznej toalety. W tejże samej toalecie, jak nas uświadomiła pani z obsługi, przed chwilą przebierał się Mozil, który chyba także odebrał Fryderyka - relacjonowała piosenkarka i zapowiedziała, że "nigdy" już nie przyjmie zaproszenia na tak "fatalną, beznadziejną, źle zorganizowaną i bez sensu imprezę". Cóż, a wydawało się, że skandalu na Fryderykach z Agnieszką Chylińską z lat 90. nic nie przebije...