Maja Frykowska w wydanej niedawno autobiografii opowiedziała o traumie z przeszłości. Okazuje się, że celebrytka została zgwałcona. Jej oprawcą był jej były chłopak - Michał. Co gorsza, do gwałtu na Frytce zachęcił jeszcze dwóch kolegów. Gdy Maja była pod wpływem narkotyków, on wykorzystał ją wbrew jej woli.
- W lokalu byliśmy ja, dwie koleżanki z pracy, Michał i dwóch jego kolegów. Wszyscy się znaliśmy, więc nie przypuszczałam, że może stać się coś złego, tym bardziej, że był ze mną mój chłopak. Panowie zamówili butelkę szampana, Pamiętam, że wypiłam jeden kieliszek i po chwili poczułam się dziwnie - opisuje dramatyczne przeżycia Frykowska.
Okazuje się, że do alkoholu dosypano jej narkotyk. Gdy substancja zaczęła działać Michał i dwaj koledzy wykorzystali Maję na zapleczu.
- Czułam szum w głowie i bezwład w kończynach. Zanim się zorientowałam, widziałam siebie rozebraną i trzech mężczyzn sapiących nade mną. Czułam się tak, jakbym była sparaliżowana, a oni zabawiali się mną - czytamy w autobiografii Frytki.
Niestety Maja nie zgłosiła sprawy na policji.
- Nie zrobiłam tego. Najczęściej ofiara usprawiedliwia oprawcę i bierze na siebie część winy. Pokutuje takie myślenie, że może mogłoby to tego nie dojść, gdyby dziewczyna inaczej się zachowała. Dla mnie opowiedzenie o tym było oczyszczeniem. Teraz pisze do mnie dużo kobiet, które też przeżyły takie sytuacje i ja się potrafię z nimi utożsamić. Ja też bałam się swoich oprawców, bałam się, co powiedzą ludzie - tłumaczy.
Dwa miesiące po zgwałceniu Frytki mężczyzna zginął w wypadku. Jego auto zderzyło się z autobusem. Nie miał szans na przeżycie.