Fundacja Chajzera nie przekazała pieniędzy na leczenie chorego chłopca?
24 maja w godzinach popołudniowych portal Goniec.pl poinformował, że fundacja Filipa Chajzera "Taka akcja" nie przekazała matce umierającego Oskarka aż 350 tys. zł z przeprowadzonej przez siebie zbiórki. Do tego gwiazdor miał zapaść się pod ziemię i unikać kontaktu z dziennikarzami portalu.
Jak informowaliśmy wczoraj: Fundacja Chajzera zebrała na leczenie Oskarka ponad 1,2 mln zł. Przez długi czas wywiązywała się ze swoich zobowiązań i opłacała kolejne faktury. Ale w kwietniu 2024 r. to wszystko się skończyło. Chłopiec i jego matka mają przebywać obecnie w USA, gdzie Oskara czekają konsultacje ze specjalistami. Jak przekazała kobieta przez brak przekazania obiecanej kwoty, jej syn kolejny dzień nie otrzymuje leków. "Jeśli Oskar przerwie leczenie i wróci do Polski, czeka go śmierć" - pisała matka 7-letniego Oskarka na FB.
Filip Chajzer odpowiada na poważne oskarżenia
Oskarżenia te są bardzo poważne. Początkowo zarówno dziennikarz, jak i jego przedstawiciele nie udzielali żadnych informacji. W końcu przedstawiciel Chajzera udzielił w jego imieniu wypowiedzi portalowi JastrząbPost. Z jego oświadczenia wynika, że sprawa przedstawia się zupełnie inaczej. To matka chorego chłopca ma być oszustką, która próbowała już wyłudzić pieniądze z innych fundacji, które również wstrzymały wypłaty środków. Co więcej, kobieta ma przebywać w zupełnie innym miejscu niż wskazała.
Dzień po publikacji artykułu Filip Chajzer sam odniósł się do sprawy. Na swoim Facebooku zmieścił obszerne oświadczenie. Na początku odniósł się do słów bliskich, którzy odradzali mu komentowanie ostatnich doniesień. Podał również kwoty, które przekazał matce chorego Oskara, w tym 209 tysięcy złotych za leczenie w Chicago, 25 tysięcy za mieszkanie na miesiąc niedaleko kliniki oraz 24 tysiące za bilety lotnicze. Dodał przy tym, że pani Monika prosiła również o... nowy samochód.
Następnie w dość mocnych słowach odniósł się do twórców artykułu. Później napisał, że codziennie otrzymuje wiele próśb o pomoc, ale nie jest w stanie pomóc wszystkim. "Mimo wszystko zawsze uważałem, że trzeba to brać na klatę i robić tyle ile się da. Już tak nie uważam. Nie uważam też, że chce pomagać komukolwiek poza sobą samym, a wierzcie mi, że mój nastrój leci w dół jak kolejka w Energylandii. Dzieje się tak, bo chciałem komuś pomóc" - stwierdził dziennikarz.
W kolejnej części wpisu opisał historię pomocy pani Monice. "Pani Monika w 2022 roku stanęła przed windą biurowca, w którym znajduje się studio Dzień Dobry TVN. Już wtedy jej syn umierał, a uratować go miały 3 miliony złotych. Pani Monika płakała i oskarżała polską służbę zdrowia o brak diagnozy chorego dziecka. Jaka to choroba? Nie powiem Wam, bo dokumentacja z polskich szpitali jest… niejednoznaczna, ale z pewnością nie wskazuje na ewentualność śmierci dziecka" - napisał.
Zobacz również: Po śmierci syna Filip Chajzer chodził na terapię. Wydawał na nią krocie
Przekręt w fundacji Filipa Chajzera? Sprawę bada prokuratura
Za sprawą fundacji oraz przy pomocy darczyńców udało się uzbierać ponad milion złotych. Jednak matka Oskara twierdziła, że potrzebne są kolejne trzy miliony. "Kiedy pytałem - Po co, skoro są pieniądze na koncie? Słyszałem, że 'dziecko umiera'. Dziś słyszę to samo". Jak sam stwierdził, zorientował się, że jego fundacja stała się instytucją pomagającą tylko jednemu dziecku. Zakładając fundację chciał "zmienić rynek charytatywności w Polsce", ale jego "marzenia zostały zabite".
Pod koniec oświadczenia Chajzer poinformował, że zgłosił sprawę do prokuratury i składał już na policji zeznania w tej sprawie. "Moje marzenia zostały zabite. Zostałem oszukany. Moja Fundacja została okradziona, a strona www zablokowana. Sprawę zgłosiłem do prokuratury. Regularnie do dziś stawiam się na przesłuchaniach na Policji. Przekazuje również rachunki wysyłane przez Panią Monikę". Potwierdził również, że nie tylko jego fundacja zablokowała środki wypłacane dla matki Oskara.
Odniósł się również do twierdzeń, że uciekł z kraju. W gorzkich słowach stwierdził, że ma już po prostu wszystkiego dość oraz że widocznie nie zna się na pomaganiu. "Za to na kebabach świetnie, a każdy powinien w życiu robić to, co umie najlepiej i nie koniecznie w jednym kraju przez całe życie".
Na sam koniec w porywie szczerości napisał, co tak naprawdę trzyma go w Polsce. Stwierdził, że jest to jego mama. Następnie napisał, że jego była partnerka utrudnia mu kontakt z synem, a kontakty z ojcem również nie należą do najlepszych. "Co mnie tu trzyma? Mama. Matka mojego dziecka i tak ogranicza mój kontakt z synem. Relacja z ojcem też nie jest łatwa. Mam dosyć. Polskiej zimy też.Zawsze starałem się najlepiej jak umiem".
Zygmunt Chajzer reanimuje karierę syna