Tancerz bardzo wcześnie stracił matkę. Ojciec z kolei nie podzielał jego życiowego wyboru, aby zostać tancerzem, dlatego pan Piotr nie miał z nim najlepszych stosunków. Wiele lat żył w nędzy, ale w końcu mu się poszczęściło. Nie chełpi się jednak życiową stabilizacją i majątkiem, obracając się w środowisku stołecznych celebrytów, lecz wybrał życie na mazurskiej wsi, o czym opowiedział "Na żywo".
- Uwielbiam tam mieszkać. Kocham, gdy rano budzą mnie moje koguty, a mam ich sporo, w dodatku w różnych gatunkach i każdy inaczej pieje: mam więc i basy, i tenory. Świętem jest wykluwanie się piskląt moich rasowych kur. Mam też dwa konie. Jestem szczęśliwy, gdy biegają po mnie trzy moje koty. Piję na tarasie kawę, zapalam papierosa i patrzę na to moje gospodarstwo. Tylko moje. Po latach biedy i życiowych zakrętów jest to dla mnie szczególnie cenne. To jest prawdziwe życie.
W pełni rozumiemy zachwyt i radość Galińskiego. Po stresach i trudach życia w świetle reflektorów, odpoczynek w tak idyllicznych warunkach musi być prawdziwą rozkoszą.