Tak przynajmniej twierdzi amerykański serwis TZM, który jako pierwszy doniósł, że król popu zmarł w wyniku ataku serca.
Michael miał być pochowany na cmentarzu Forest Lawn w Los Angeles. Tak się jednak nie stało. Po publicznych uroczystościach pożegnalnych w Staples Center w Losa Angeles samochód z trumną piosenkarza odjechał w nieznanym kierunku.
Portal sprawdził kilka innych cmentarzy w okolicach Los Angeles, ale nie udało się ustalić, gdzie artysta mógł (albo może) zostać pochowany. Podobno nic nie wskazuje, by Michael miał spocząć w swoim ukochanym ranczu Neverland, w Santa Barbara.