Wysłużony polski czołg "Biedroneczka" zaginął naprawdę w sierpniu 1968 roku podczas "przyjacielskiej" interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji.
- Ten film na kanwie prawdziwych wydarzeń opowiada fikcyjną, aczkolwiek zabawną historię o tym, co działo się z zagubionym czołgiem i jego załogą - mówi Jacek Głomb, reżyser.
Rzeczywiście, jest trochę do śmiechu i do płaczu, podkreślają twórcy obrazu.
Bohaterami "Operacji Dunaj" jest załoga "Biedroneczki": Jasiu (Maciej Nawrocki), sierżant Edek (Bogdan Grzeszczak), Florian (Maciej Stuhr) oraz kapral Romek (Przemysław Bluszcz). Gdy gubią drogę i "parkują" w czeskiej gospodzie, zaczyna być śmiesznie i po polsku, i po czesku.
- W dzieciństwie chyba każdy z chłopaków marzył, żeby jeździć czołgiem. Prawda jest jednak taka, że o ile z zewnątrz wygląda to fajnie, o tyle w środku jest bardzo ciasno, niewygodnie i gorąco, a zdjęcia w czołgu trwały ponad miesiąc - wspomina pracę na planie Maciej Stuhr.
Aktor nie kryje zadowolenia, że "Operacja Dunaj" była przedsięwzięciem międzynarodowym.
- Bardzo się cieszę, że mogłem zagrać z naszymi kolegami z Czech. To było ciekawe doświadczenie i bardzo się polubiliśmy - mówi.
Premierowy pokaz filmu odbył się w Miejskim Ośrodku Kultury w Nowej Rudzie. Dlaczego?
- Bo Nowa Ruda znajduje się 12 kilometrów od granicy z Republiką Czeską (dawniej Czechosłowacją - przyp. red.). To właśnie przez to miasto przejeżdżały czołgi wysłane na operację wojskową w 1968 roku - tłumaczy Jacek Głomb, reżyser filmu "Operacja Dunaj".