- Czasami nie mogłem patrzeć na babkę (Genowefę - przyp. red.) i powiem, że dobry kielich pomógł mi to zagrać. Byłem bardziej rozluźniony. To były straszne doły, organizm domagał się alkoholu, po przebudzeniu zaczynało się dzień od piwka - opowiada satyryk.
Po wielu latach walki alkohol zastąpiły narkotyki. Opałko - jak sam przyznaje - nie chcąc sięgać po chemicznie wyprodukowane narkotyki, na własny użytek zasiał w swoim domu krzak konopi.
- Z wielką szczerością mówię państwu, że zdarzało się, że paliłem marihuanę i że wyhodowałem swój jeden krzak - mówi satyryk.
O całej sprawie dowiedziała się jednak policja. - To była cała akcja, której nie spodziewałem się, przyjechali koledzy samochodem, wjechali i ja poszedłem na dół razem z nimi i nagle słyszę łomotanie w garaż, otworzyły się drzwi od garażu i nagle widzę kilkunastu ludzi w ubraniach antyterrorystycznych z giwerami, wskakiwali prosto z drzewa do garażu, chłopaków położyli. I ukazały się cztery doniczki, jak ja to nazywam - lawendy. Czynności trwały dość długo, pani policjantka, bardzo ładna, wykonywała rzetelnie swój zawód. Ja myślałem, że działam w dobrej intencji, ponieważ nie chcę biegać po dilerach, szukać trawki... ona czasem pomaga mi przed koncertem skoncentrować się - relacjonuje Opałko.
Po tych wydarzeniach mężczyzna poddał się leczeniu, nie wyklucza także, że w ramach terapii na dobre wróci na scenę. Ale czy na pewno?
- Bronisław O. razem z Janem K. i Wojciechem J. oskarżeni są o posiadanie środka odurzającego w masie nieznacznie przekraczającej 200 gramów, na podstawie art. 63 ustęp 3 i 53 ustęp 2 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii jest to czyn zagrożony karą od 3 lat pozbawienia wolności - usłyszeliśmy w Prokuraturze Okręgowej w Kielcach.
Zobacz: Odmieniona Jola Rutowicz w amerykańskim magazynie! ZDJĘCIA