Emerytury gwiazd: Naprawdę mają na co narzekać?
Polskie gwiazdy lubią żalić się na swoje świadczenia emerytalne. Na początku roku na temat swojej emerytury wypowiedział się Krzysztof Cugowski. "Nie dałbym rady przeżyć z tego, co ZUS jest mi łaskaw zapłacić, więc będę musiał śpiewać do śmierci jak Mieczysław Fogg" – wyznał "Super Expressowi". Według naszych obliczeń gwiazdor może liczyć na 1700 zł miesięcznie.
Na niską emeryturę wielokrotnie narzekała Maryla Rodowicz. Kilka lat temu mówiono, że otrzymuje jedynie 1400 zł. "Pracuję dużo dlatego, że muszę opłacić rachunki. A jednak ten duży dom generuje codziennie duże koszty. Niestety, rachunki to rachunki i trzeba je płacić" - przyznała z żalem legendarna artystka.
Skąd takie niskie świadczenia? Głównie z niepłacenia składek w przeszłości. Artyści często zatrudni są na kontraktach lub umowach "śmieciowych", z których nie opłaca się składek albo są one bardzo niskie. "W wielu wypadkach wolne zawody, artyści, zawierają umowy o dzieło, które nie rodzą żadnego obowiązku ubezpieczenia społecznego" - tłumaczyła kilka lat temu prezes ZUS, Gertruda Uścińska w wywiadzie dla money.pl.
Potwierdziła to również Maryla Rodowicz. "Większość ludzi ma taką emeryturę. W latach 70. i 80. nikt nie myślał o emeryturze, nie zadbaliśmy o to, że trzeba płacić jakieś składki" - mówiła piosenkarka.
Na szczęście rozpoznawalne gwiazdy, w przeciwieństwie do większości polskich emerytów, mogą liczyć na inne źródła dochodów niż jedynie emerytura. Część z nich ma również zgromadzony za czasów świetności majątek.
Zdrowym podejściem do tematu gwiazdorskich emerytur wykazała się niezapomniana Zofia Czerwińska. "Żadna z osób, które dziś narzekają na wysokość swojej emerytury, nie napisała, ile w rzeczywistości zapłaciła składek przez te 40 czy 50 lat pracy. A przecież, aby wyciągnąć coś z systemu, trzeba najpierw coś tam wpłacić. Ja na przykład jeszcze za komuny płaciłam wysokie składki. Dziś mam wysoką emeryturę. Wystarczającą zarówno dla mnie, jak i nawet dla mojego psa" - wyznała w rozmowie z portalem "NaTemat".
Andrzej Seweryn o emeryturach artystów
O emerytury swoich kolegów i koleżanek po fachu został zapytany Andrzej Seweryn. Aktor podchodzi do tego z dystansem i nie chce nikogo osądzać. "Nie czuję się upoważniony przez samego siebie do publicznej debaty na ten temat. [...] Bardzo jest mi przykro, jeżeli koleżanki i koledzy przeżywają takie sytuacje, które pani mi cytuje i jednocześnie jest mi wstyd, że w takim systemie mieli nieszczęście, jeśli chodzi o ten aspekt, pracować" - mówił przed rokiem w rozmowie z Pudelkiem.
Teraz po raz kolejny został poproszony o wypowiedź w tej sprawie. Podczas niedawnej premiery filmu "Nieobliczalna" w rozmowie z Pomponikiem zaznaczył, że nie jest ekspertem w tej sprawie, więc nie chce się wymądrzać. Chociaż sam mógłby już przejść na emeryturę, to nadal jest bardzo aktywny zawodowo. "Jestem dyrektorem jednej z najważniejszych instytucji Mazowsza, kulturalnej i wypełniam swoje obowiązki i też emerytura mnie dotyczy, kwestie emerytury moich pracowników mnie dotyczą" - zaznaczył.
Andrzej Seweryn zamiast narzekać na niskie stawki, stara się znaleźć jakieś rozwiązanie. Według aktora przede wszystkim należy zachować zdrowy rozsądek i trzeba być otwartym na rozmowy. "Natomiast pewnie to polega na tym, żebyśmy przyjrzeli się temu wspólnie. No nie wiem, mamy reprezentację, związki zawodowe. Myślę, że (...) z naszymi władzami trzeba o tym wszystkim gadać. Nie jestem rewolucjonistą w tej sprawie. Nie namawiałbym ani jednej strony, ani drugiej do jakichś gwałtownych ruchów" - zaproponował dyrektor naczelny Teatru Polskiego im. Arnolda Szyfmana w Warszawie.
Emerytury gwiazd. Sprawdźcie, ile wpływa na ich konto