Widziano w nim aktora stworzonego do ról bohaterów romantycznych. Rok przed ukończeniem warszawskiej szkoły teatralnej zagrał Gustawa-Konrada w filmie "Lawa" (1989), zrealizowanym przez Tadeusza Konwickiego na podstawie Mickiewiczowskich "Dziadów".
Ale w dobie komercji zapotrzebowania na takie postaci - przynajmniej w filmie - nie ma. Za to jest na amantów. A Żmijewski wysoki, szczupły, blondwłosy i niebieskooki, nieco zdystansowany, ale przy tym uprzejmy - nadawał się na niego świetnie. Szczególnie że tuż po Gustawie-Konradzie zagrał właśnie amanta, studenta zakochanego w starszej od siebie kobiecie w filmie Krzysztofa Zanussiego "Stan posiadania". Został za tę rolę wyróżniony na festiwalu filmowym w Viareggio "Platinium Award" dla najlepszego aktora.
Kontrą do tego wizerunku młodziutkiego Żmijewskiego stała się rola przestępcy, kasiarza "Mruka", w filmie sensacyjnym "Trzy dni bez wyroku" (1991) Wojciecha Wójcika. Reżyser miał świadomość, że aktor o anielskiej twarzy w roli złoczyńcy będzie dla widza zaskoczeniem, zrobi na nich wrażenie.
- Bez cienia fałszu może grać zarówno piano, jak i forte - mówił o Arturze Żmijewskim.
Wójcik pokazał innym reżyserom, że mogą obsadzać Żmijewskiego w różny sposób, niekoniecznie wyciągając go wyłącznie z szuflady z napisem: amant.
Tropem podpowiedzianym przez Wójcika poszedł Władysław Pasikowski, dając aktorowi w swych słynnych "Psach" (1992) rolę cynicznego handlarza bronią. A potem znów był amant w obrazie Feliksa Falka "Daleko od siebie".
I tak przez lata bohaterowie pozytywni przeplatają się w życiu Artura Żmijewskiego z czarnymi charakterami. Niemniej kobiety najbardziej wzrusza jednak Żmijewski amant (bardzo dobry w "Nigdy w życiu").
Teraz aktor założył sutannę w serialu "Ksiądz Mateusz" i okazuje się, że w roli duchownego jest również przekonujący.
- Chciałbym, żeby ojciec Mateusz miał w sobie dobrą energię w stosunku do innych ludzi, z którymi się styka, i dawał widzom dobry przekaz energetyczny - mówił Artur Żmijewski przed emisją serialu.
Sądząc po zainteresowaniu widzów (średnia widownia ok. 4 mln), chyba tak jest.